środa, 25 stycznia 2012

Five.

- Robbie Adams! - krzyknęłam i skoczyłam chłopakowi na szyję. - Co ty tu robisz? Myślałam, że jesteś we Włoszech. - zapytałam chłopaka ze zdziwieniem.
- Ale wróciłem na trochę - powiedział chłopak tak poprostu. - Bardzo chciałem cię zobaczyć, kochana - dodał i pocałował mnie.
- Wiesz, chciałabym móc przegadać z tobą całą noc, ale mam jutro wywiad o ósmej trzydzieści i muszę się wyspać. - odparłam odrywając się od niego - Nie wiem nawet z kim będę go prowadziła.
- Rozumiem. Prześpię się na kanapie, jeśli nie masz nic przeciwko - pokręciłam głową, a on tylko dodał - jak za starych, dobrych czasów - i posłał mi ten jego oszałamiający uśmiech.
Poszłam do siebie, i dużo o nim myślałam. Strasznie wydoroślał za granicą. Wysoki, chudy blondyn zmienił się nie do poznania. Wciąż wysoki, ale umięśniony Robbie zmienił chyba kolor włosów. Kiedyś jasnosłomkowe włosy, dziś o odcieniu orzechów dodawały mu uroku tego uroczego chłopaka z sąsiedztwa. Jego rodzice zginęli w wypadku, gdy miał około ośmiu lat. Babcia zmarła dwa lata temu i tuż po tym zdarzeniu mój chłopak zaczął pracę dziennikarza w słonecznej Italii. Dziś jest mężczyzną z dwudziestomadwoma latami na karku.
Gdy ostatni raz spojrzałam na zegarek dochodziła wpół do czwartej. Super - pomyślałam. - Mam aż trzy godziny snu. W końcu zasnęłam.

Biegłam, ile sił w nogach. Zakręciłam za najbliższym blokiem i schowałam się za krzakami rosnącymi pod czyimś oknem. Była noc. Świeciło tylko kilka latarni na kilometr drogi, a gwiazdy zasłaniały chmury. Powietrze było ciężkie, jakby przed burzą. Dyszałam, ale musiałam się uspokoić. Przed kim uciekałam? Nie miałam zielonego pojęcia. Nic nie pamiętam - pomyślałam ze strachem. Wiem tylko, że jakimś cudem znalazłam się w drugiej części Londynu. Nie mniej jednak musiałam znaleźć wyjście z tej sytuacji.
Nagle usłyszałam jakiś szmer. Odwróciłam się i spojrzałam w dół. Widziałam jego ubłocone buty, brudne z trawy spodnie i podartą koszulkę. Nim spojrzałam mu w twarz, chwycił mnie za ramiona i zaczął mną trząść. Krzyczałam, żeby mnie puścił. Sylwetką tak bardzo przypominał....

Obudziłam się dysząć, jakbym przebiegła maraton. Kropelki potu spływały po moim czole zlepiając przy tym grzywkę. Spojrzałam na zegarek. 6:14. Bez pośpiechu wstałam i poszłam do łazienki. Ściągnęłam piżamę i wrzuciłam ją do kosza na brudną bieliznę. Jak dobrze, że zawsze wisi tu szlafrok - pomyślałam, przypominając sobie, że Robbie dziś u mnie nocował. Weszłam pod prysznic i zaczęłam się myć, tradycyjnie zaczynając od włosów. Po kąpieli użyłam jakichś kremów i opatulona we frotowy szlafrok udałam się na dół, by zrobić sobie coś na śniadanie. O dziwo mój przyjaciel już nie spał i krzątał się po pomieszczeniu smażąc naleśniki i nucąc jakąś melodię.
- Kompletnie nie masz głosu - powiedziałam do Robbiego z uśmiechem.
- A ty za to tak, pani JA-WSZYSTKO-WIEM-JA-WSZYTSKO-POTRAFIĘ - odparł i zaczęliśmy się śmiać. Usiadłam przy stole i czekałam na swoje śniadanko. Mieliśmy swój zwyczaj. Ja czekam, on gotuje, bo moje zdolności kulinarne były równe zeru. Gdy postawił przede mną talerz, pomyślałam, że cztery naleśniki to za mało. Wchłonęłam je z prędkością światła i poprosiłam grzecznie o dokładkę.
- Apetytu to ty nie straciłaś - stwierdził Robbie. - Ale przynajmniej żadna dieta nie jest ci potrzebna. Ćwiczysz, czy to tylko twój metabolizm? - Spytał mnie Adams z tym swoim wzrokiem a'la 'odpowiadaj, albo załaskoczę cię na śmierć.'
- Jakbyś mnie nie znał?! Bardzo dobrze wiesz, że nigdy nie ćwiczyłam i nie mam zamiaru tego robić - powiedziałam lekko podenerwowana. - Ty za to chyba przypakowałeś, co? Przysłużyły ci się te wakacje, huh? - zapytałam.
Spojrzał a mnie wrogo i tylko powiedział:
- Można tak powiedzieć. Wiesz, - zaczął - strasznie się nie wyspałem. - Zaczął masować sobie kark. - To pewnie dlatego, że tak strasznie krzyczałaś. Co ci się śniło?
Próbowałam sobie przypomnieć dzisiejszy koszmar, ale nic nie pamiętałam. Kompletna pustka.
- Nie mam zielonego pojęcia - zmieszana spojrzałam na Robbiego. - A co konkretne krzyczałam? Jakieś zdania?
- Nie, poprostu krzyczałaś.
Skończyłam siódmego już naleśnika i wstałam, żeby odnieć talerz do zmywarki.
- Idziesz ze mną na ten wywiad, czy zostajesz? - zapytałam.
- Jeśli nie będzie ci to przeszkadzało, poszedłbym z tobą. - Posłał mi uśmiech i zaczął zmywać naczynia. Rzuciłam się biegiem po schodach bo było już dziesięć po siódmej. Ubrałam kremowe rurki, niebieskie polo, a na nie czerwony sweterek z długim rękawem. Czarne kolczyki dopełniały strój więc wzięłam torebkę z telefonem, portfelem, chusteczkami higienicznymi i jakiś długopis. Zeszłam na dół i powiedziałam do Robbiego, żeby pośpieszył swój tyłek, bo nie chcę się spóźnić. Na co odpowiedział tylko :
- Wal się! - A na jego twarzy pojawił się uśmiech. ( Pozdrawiam Chudą ;*** )
Wyszliśmy i pobiegliśmy do metra. Wsiedliśmy do pociągu, który jechał w stronę biurowca moich pracodawców. Wysiedliśmy na ósmym przystanku i wyszliśmy z podziemia. Przeszliśmy przez ulicę, trzy przecznice dalej był 'nasz' wieżowiec. Weszliśmy do niego, odrazu kierując się do windy. Znaliśmy drogę na pamięć, ponieważ razem z Robbiem dwa lata temu zaczynaliśmy swoją przygodę z dziennikarstwem. Razem. W tym samym miejscu. To tu się poznaliśmy. Dziwne, że mieszkając cztery domy od siebie nigdy ze sobą nie rozmawialiśmy.
- I jesteśmy - skwitowałam, gdy winda zatrzymała się na 'naszym' szóstym piętrze. Spojrzałam na zegarek. Punkt ósma. Idealnie, żeby przygotować się do wywiadu. Weszłam do pokoju, który dzieliłam z Johnem, trzydziestokilkuletnim niezamężnym mężczyzną. Był obleśny, ale rozmieszczenie stanowisk nie należało do mnie. I tak nie siedziałam tam często. Zgarnęłam z mojego biurka podkładkę z wypisanymi pytaniami i momentalnie znów zwróciłam się w strony windy. Nawet nie spojrzałam na to, z kim będę prowadziła ten wywiad. Weszliśmy do niej i wjechaliśmy trzy piętra wyżej, tak zwanego piętra salonów. To właśnie tam 'przesłuchiwaliśmy' znanych aktorów, czy piosenkarzy. Weszłam do 12. i oniemiałam.

***
Z góry przepraszam za wszelkie literówki, tudzież błędy, pisałam na szyko ;)
Jeśli czytasz zostaw komentarz, to niezbęne! ;D
Miłego czytania ;]

6 komentarzy:

  1. CZYTAM, WIĘC ZOSTAWIAM KOMENTARZ! ;D
    Chłopcy z One Direction, czyż nie? Już pod koniec poprzedniego rozdziału to przewidziałam szczerze mówiąc... ;p No cóż, zapowiada się bardzo interesujący wywiadzik ;)
    Notka krótka, ale mimo to świetna! (Z pewnością lepszy od mojego 6...) Ta historia jest taka inna, ciekawsza... Wciągnęła mnie i to mocno! :)
    Czekam z niecierpliwością na kolejny & pozdrawiam! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaaaaaaaaaaaaaaaa ! kocham ! kocham ! kocham ! kocham ! kochaaaaaaaaam ! < 3 Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału ! kocham to < 3

    OdpowiedzUsuń
  3. Czyżby widziała 1D? Ciekawie , ciekawe. Czekam na dalsze odcinki. Zapraszam też do siebie dance-with-me-tonight.blogspot.com Pozdrawiam ; )

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny! Nic dodać, nic ując. Ty zresztą wiesz, jak szaleję za Twoim opowiadaniem, no i oczywiście Zaynem. Obowiązkowo. Nie mogę się doczekać następnego... Ch.olernie mnie ciekawi, czy rzeczywiście zobaczyła 1D albo chociaż samego Malika, jak mniemam. No chyba, że zobaczyła coś o wiele gorszego... O.O Czekam! Czekam! Czekam! <33

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam ! Dam głowę, że tam będzie 1D. Normalnie czuję w sobie wróżkę i przewiduję przyszłość. XD W ogóle, bardzo mi się podoba to opowiadanie, masz świetny styl pisania. Po prostu mrau. ;D Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością + dziękuję za komentarz na http://i-put-it-in-a-song.blogspot.com/ :* < 3

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapraszam na pierwszy odcinek ! dance-with-me-tonight.blogspot.com Pozdrawiam ; )

    OdpowiedzUsuń