poniedziałek, 7 stycznia 2013

But loving him was red.

Część: Dodatek z okazji rocznicy opowiadania.
Opis: Wydarzenia rozgrywają się pół roku po rozstaniu Fay z chłopakami z One Direction. Dziewczyna jest załamana, jednak wciąż utrzymuje listowny kontakt z jedną osobą. Pocieszają się i dodają sobie otuchy, lecz nie mogą wyjawić nikomu, że wciąż do siebie piszą. Przyjaciel Fay sądząc, że po półrocznej przerwie powinna wrócić do życia, wyciąga ją z domu. 

Droga Fay,
Wiem, że to już pół roku, więc pomyślałem, że możemy coś z TYM zrobić. Jest wiele opcji, ale jedna z nich wydaje mi się najbardziej odpowiednia. Niestety nie mogę powiedzieć Ci, o co chodzi, ale mam nadzieję, że w Twojej odpowiedzi znajdzie się zgoda bym mógł Cię gdzieś wyciągnąć. Nie wyjawię ci nic więcej, ale sądzę, że będziesz wiedziała co Cię czeka.
Kończę przesyłając Ci mnóstwo całusów i ze zniecierpliwieniem czekam na odpowiedź. 
xxx

 Niska brunetka siedząca na parapecie dobrze wiedziała kto był nadawcą tego listu. Jednak nie potrafiła przewidzieć, co chłopak miał w planach na najbliższy czas. Nie znała także dnia, ani godziny kiedy się tu zjawi, najprawdopodobniej w towarzystwie innych ludzi. A tego by nie zniosła. 
Podniosła się i ostatni raz spojrzała za okno. Malutkie kropelki spływały po szybie, łącząc się w większe, szybsze. Ale żadne z nich nie dawały jej odpowiedzi. Żadne tak naprawdę nie wiedziały co powinna, albo chciała zrobić. Bo wybór należał do niej.
Po chwili głębszego wpatrywania się w kartkę zapisaną niebieskim długopisem spostrzegła, że w rogu zapisany był ołówkiem numer telefonu. Dopisek mówił: P.S. Jeśli nie potrafisz doczekać się spotkania ze mną, zawsze możesz zadzwonić. (;
Szybko chwyciła za telefon i napisała SMS-a. Nie musiała długo czekać, bo natychmiast ktoś odpisał, jakby tylko czekał na jej ruch.
Jutro, o 21:30 wpadnę po ciebie. Załóż coś ładnego, będziemy imprezować!
Fay uśmiechnęła się sama do siebie, choć był to tylko cień tego, co zawsze chłopak wywoływał na jej twarzy. Jego obecność była kojąca, ale wiedziała, że nie może go poprosić o to, by był przy niej. Zdawała sobie sprawę, że to by wszystko komplikowało, a ona miała już tego dosyć. Miała po prostu dość tych wszystkich pytań, idiotycznych wiadomości od pijanego Zayna, które po półtorej miesiąca wreszcie się skończyły.
Ale nie chciała już o tym myśleć. Bo przecież on znów ułożył sobie życie. Na nowo kogoś do niego wprowadził, ukazując wszystkie 'półeczki' z byłymi dziewczynami. A było ich niemało.
Brunetka otrząsając się z przynoszących ból wspomnień rzuciła się pędem na górę. Jak zwykle potknęła się o ostatni schodek, który kilka tygodni temu zapadł się, a jego krawędź znacznie obniżyła. Wbiegając do swojej sypialni z impetem otworzyła szafę. Przeszukała ją dokładnie, ale nic nie znalazła. Zupełnie nic, co mogłaby założyć na zwyczajną imprezę. Odwróciła się i zaczęła przeszukiwać komodę, a później ostatnie trzy półeczki zawieszone nad nią, w których mogła jeszcze coś znaleźć. Nic. 
Tak! - Krzyknęła do siebie, gdy wpadła na genialny pomysł. Znów biegiem ruszyła, tym razem do sypialni swojej matki. Znów otworzyła drzwi szafy i przekopała wszystko. Gdy już prawie się poddała, na samym końcu szafy wisiał pokrowiec. 
- No przecież! - Wykrzyczała wyciągając zawiniętą białą sukienkę. Tylko raz dane jej było ją założyć. I to w dzień, w którym wszystko radykalnie się zmieniło.


- Zawołaj tego wariata, proszę! - krzyknęła Fay do Nialla. - Tylko on jest taki udany, że jeszcze nie wyszedł - dodała do stojącej obok niej blondynki. Obie ubrane były wyjściowo. Nikt jednak nie dziwił się temu, bo w jednej z droższych restauracji Liam złożył rezerwację na dziewięć osób. Powodem był przyjazd przyjaciółki z zagranicy. 
Cassie długo nie odwiedzała Londynu, jej rodzinnego miasta, tylko dlatego, że jej rodzice zaciągnęli ją do Hiszpanii. Bardzo tego nie chciała, ale gdy przyjechali, jej babcia zmarła. I nie widziała dłużej powodu, by spędzać tam czas. Kilka dni po pogrzebie wróciła do kraju, tak jak z Fay to planowały. Jendak nie udało jej się zdążyć na koncert. I dziwnym trafem to ona była tą, która poznała chłopaków. A teraz jak nigdy nic stały w ich mieszkaniu wybierając się z nimi na kolację.
- Już idę - krzyknął Zayn. Wybiegł z łazienki i znalazł się przed czekającymi na niego przyjaciółmi. Wzrok zatrzymał na niskiej i bardzo pięknej blondynce. Jej uroda była odmienna od urody Fay. Możliwe, że miała kilka zbędnych kilogramów, ale jej kobiece kształty podkreślała seksowna i bardzo krótka czerwona sukienka. 
Malik nie uraczył Collins nawet krótkim spojrzeniem.  Wciąż podziwiał nieznajomą i zachwycał się jej błękitnymi oczami. Są idealnie niebieskie - pomyślał.
- Nazywam się Cassie - powiedziała nagle dziewczyna. Uśmiechnęła się zalotnie, a coś w brzuchu Malika dało mu znać.
- Zayn - odparł.
- To oczywiste, chyba wszyscy o tym wiedzą - wtrąciła Fay. 
Brunet spojrzał na nią niemile. 
- Wychodzimy, ludzie! - zakomendował Liam i cała dziewiątka wyszła.


Fay wzięła na serio zaproszenie na tą imprezę, więc przygotowania rozpoczęła dużo wcześniej niż zazwyczaj. W końcu nie wiedziała czy nie spotka tam Jego. 
Brunetka starannie nałożyła makijaż, bardzo delikatny. Ktoś mógłby stwierdzić, że wcale go nie ma, a to było jej głównym założeniem. Kilka chwil przypatrywała się swojemu odbiciu w lustrze. Mogła śmiało przyznać, że od długiego czasu nie wyglądała tak ładnie. Prawie pół roku.
Brązowooka nareszcie zabrała się do układania fryzury. Prostownicą uformowała perfekcyjne fale, które miała w zwyczaju nosić na co dzień. Ostatecznie założyła przygotowaną wcześniej sukienkę. Delikatną, koronkową, niemal nieuchwytną. Zimowe wieczory w Londynie były raczej chłodne, niż mroźne, ale i tak cieszyła się, że jej kreacja miała rękawy do łokci. Idealnie przylegający materiał, jakby szyty na miarę.
Dziewczyna, po godzinnych przygotowaniach, opuściła wreszcie toaletę na piętrze i nigdzie się nie spiesząc zeszła po schodach zmierzając do salonu. Usiadła wygodnie na kanapie, a jej oczy zaczęły powoli się zamykać. Uwielbiała to ciepło w swoim domu. Ten słodki zapach jej perfum, którym zdążyły już przesiąknąć wszystkie ściany. To odczucie bezpieczeństwa, choć mieszkała sama, i które już raz zostało zachwiane. Dziś jednak niczym się nie martwiła, bo wiedziała, że gorzej być nie może. Bo nie ma przy sobie nikogo, kogo można by skrzywdzić. Fizycznie.
Po chwili usłyszała ciche pukanie. Bez pośpiechu wstała i ruszyła do drzwi. Podekscytowana przeszła korytarz i już wiedziała kto stoi na zewnątrz. Nie musiała nawet wyglądać za okno by domyśleć się tak prostej rzeczy.
Tym razem szybciej złapała za klamkę i pociągnęła drzwi do siebie, żeby zaraz tuż za nimi ujrzeć średniego wzrostu chłopaka. Na pozór wydawał się zwyczajny, ale brunetka w głębi duszy wiedziała, że taki nie był. Bo to przecież jedna z niewielu osób na świecie, która kochała ją bezgranicznie i bez względu na to, w jakiej części globu się znajdował, zawsze pisał do niej listy. Choć nie widzieli się pół roku, to te sześć miesięcy było dla Fay jak mordęga. Zmagać się z takim cierpieniem bez kogoś, komu możesz wypłakać się na ramieniu, bądź przytulić kiedy tylko się chce, obok siebie to coś strasznego. I ta drobna, ciemnowłosa dziewczyna przechodziła przez to sama, chociaż wydawać by się mogło, że nawet cząstka jej nie zaznała tego uczucia. Uczucia osamotnienia, czy bezradności.
Stojący w progu blondyn, lekko zmieszany, nie ruszył się z miejsca, póki brunetka nie rzuciła mu się na szyję. Przytulała się do niego z całej siły i, na jego szczęście, on odwzajemnił jej dotyk. Nie miała nic przeciwko staniu na dworze boso, gdy wiatr smagał jej idealnie ułożone włosy.
- Jak się czujesz, maluchu? - Spytał troskliwie Niall.
- Nie za dobrze - odpowiedziała szeptem zgodnie z prawdą. - Ale musimy się już zbierać, więc pójdę założyć buty, okay?
Oderwali się od siebie, a dziewczyna pospiesznie wróciła na korytarz i wsunęła szczupłe stopy w czarne szpilki, które same w sobie nie były atrakcyjne, lecz w połączeniu z tak delikatną sukienką dawały oszołamiający efekt. Zarzuciła na ramiona czarną skórzaną kurtkę i ostatnimi jej czynnościami w domu tej nocy było złapanie za białą kopertówkę i zatrzaśnięcie drzwi.


Przyjaciele wysiedli z czarnej limuzyny po półgodzinnej jeździe. Podczas podróży Fay wypytywała chłopaka o każdy najmniejszy szczegół. O ich wycieczkę na dwa miesiące do Stanów, potem na chwilę do Australii, a to wszystko w ramach promocji nowej płyty.
Szofer zatrzymał się w jakiejś nieznanej dziewczynie dzielnicy. Słońce już dawno zaszło, a niebo zasnute było gęstymi chmurami. Zbierało się na deszcz...
Przed szarym betonowym budynkiem ustawiła się spora kolejka. Ludzie tłoczyli się przy wejściu, gdzie dwóch rosłych mężczyzn pilnowało porządku. Niall bez ceregieli podszedł do ochroniarzy i wystarczyło krótkie 'Hej, Al', a wysoki brunet przepuścił ich bez oczekiwania na kolej. Tłum jęknął.
Chwilę później schodzili po schodach do wielkiej piwnicy oświetlonej białymi i niebieskimi światłami. Kilka pomieszczeń połączonych ze sobą szerokimi przejściami, jakby ktoś poprzerabiał futryny. Weszli do największej sali, gdzie znajdował się bar i ogromny parkiet. DJ stacjonował na lekkim podniesieniu w swoim oszklonym pomieszczonku. Nad nim znajdował się wyższy poziom, na który prowadziły wąskie schodki. Stoliki poustawiane były w szachownicę i prawie wszystkie były zajęte, ale przy poręczach balkonów stało mnóstwo osób po prostu obserwując przebieg wydarzeń.
- Chcesz coś do picia? - Zapytał Niall wyrywając Fay z zamyślenia.
- Ymmm... - Zatrzymała się na trochę. - Może być cola z lodem.
Blondyn zamówił sobie colę z wódką i po chwili pociągnął ją do sekcji vipowskiej znajdującej się w ustronnym pokoiku. Przeszli drzwiami za miejscem pracy DJ-a i znaleźli się w przyćmionym pomieszczeniu. Wypełnione było ono kanapami, fotelami i małymi stolikami. Niektóre siedzenia były już zajęte, lecz Irlandczyk miał chyba swoje ulubione. Zbliżyli się do grupki osób wyglądających na przyjaciół. Śmiali się i bezsensownie wykrzykiwali głupie zdania. Fay, która niepewnie trzymała rękę Horana, szła w ślad za nim. A gdy znaleźli się bliżej towarzystwo ucichło i Collins nie potrafiła znieść dotyku blondyna. Bo jedyna para oczu, na której zawsze jej zależało, wpatrywała się w nią z oniemieniem.
Na samym brzegu siedział Louis, a na miejsce obok zajmowała prześliczna szatynka - Eleanor - jego dziewczyna. Naprzeciw nich siedzieli Liam z Danielle, która posyłała Fay serdeczny uśmiech. Następny był Harry. Choć sam, wszyscy byli pewni, że przed północą znajdzie sobie jakąś przybłędę. Na końcu, w narożniku wielkiej czerwonej kanapy, oczy Collins odnalazły bruneta z czekoladowymi tęczówkami, które za każdym razem przyprawiały ją o przyjemne dreszcze i miękkie kolana. Ale spostrzegła także ślicznotkę, którą obejmował Zayn. Jej fioletowe włosy opadały lokami na jej twarz, którą znała tylko ze zdjęć.
- Cześć wszystkim - powiedziała niepewnie Fay, a zaraz potem wszyscy wstali, aby się z nią przywitać. Wszyscy, prócz jednej osoby.

Fay siedziała sztywno w fotelu. Nie wiedziała dokładnie jak ma się zachowywać w stosunku do Zayna. Nie wiedziała, czy ma zacząć rozmowę, czy lepiej siedzieć cicho. Wybrała tą drugą opcję. Milcząc wpatrywała się w tańczącego blondyna. Pół roku temu poznał wspaniałą dziewczynę, z którą utrzymuje kontakt od tamtej pory. Ale gdyby nie namowa Collins na umówienie się z nią na randkę, Niall nie zrobiłby tego pierwszego kroku.
Godzina była późna, a ludzie w lokalu zaczynali się przerzedzać. Mogli swobodnie przenieść się na balkon nad DJ-em.
- A więc czym się zajmujesz, Fay? - Zapytała fioletowowłosa dziewczyna o imieniu Perrie. Była bardzo miła, a brunetka pomyślała, że gdyby nie była narzeczoną Malika mogłyby się nawet zaprzyjaźnić.
- Z zawodu jestem dziennikarką, ale obecnie zrobiłam sobie małą przerwę - odpowiedziała z nikłym uśmiechem. Jednak Edwards nie przeszkadzało widocznie zmieszanie Collins, więc pytała dalej.
- Nie wyglądasz na kogoś, kto przepracował tyle, aby mógł się utrzymać z oszczędności.
Zayn wydawał się trochę zagubiony, ale również zawstydzony tą całą sytuacją.
- Kochanie - zaczął brunet. - Myślę, że Fay jest już zmęczona tymi wszystkimi pytaniami. Chłopcy ją trochę wymęczyli, nie sądzisz?
Zaś brunetka pomyślała, że kiedyś do niej zwracał się tak troskliwym i pieszczotliwym tonem, używając słowa 'kochanie'.
- Nic z tych rzeczy - wtrąciła ciemnowłosa niepytana. - Jeśli Perrie ma ochotę się czegoś dowiedzieć, to bardzo proszę. Nie mam nic do ukrycia - dodała po krótkiej pauzie patrząc na chłopaka.
Malik uniósł ręce w geście kapitulacji i wstał udając się do baru. Najwyraźniej nie chciał być świadkiem wyznań Fay. Zszedł na dół, a dziewczyny kontynuowały rozmowę.
- A więc - zaczęła brunetka. - Pracowałam w jednej z dobrze prosperujących gazet, no i udało mi się poznać One Direction. Potem nadarzyła się okazja, by przeprowadzić z nimi wielki autoryzowany wywiad, a niedawno na moje konto wpłynęła za niego całkiem niezła sumka.
Perrie wydawała się wesoła i w dalszym ciągu zaciekawiona.
- A tak właściwie, to co jest między tobą a Zaynem? Nigdy się tak nie zachowuje.
Dziewczyny siedziały naprzeciwko siebie, a dzielił je tylko mały, szklany stolik.
- Wydaje mi się... - brunetka zatrzymała się na chwilkę. - Że byliśmy naprawdę dobrymi przyjaciółmi.
Fay zaczerwieniła się i uciekła wzrokiem na podłogę.
Nagle rozległ się dźwięk dzwoniącego telefonu wybawiający ją z zakłopotania. Edwards odebrała komórkę i zatykając jedno ucho krzyczała do aparatu. Dwie minuty później rozłączyła się i z przepraszającą miną rzuciła, że musi już lecieć, i że napisze Malikowi SMS-a, by się nie martwił. Zniknęła. 

Collins siedziała sama od dłuższego czasu. Po chwili zastanowienia zeszła na dół trochę potańczyć. A pozostali ludzie, najczęściej ci pijani, zalegali na stolikach ledwo przytomni.
Szybka muzyka dudniła w uszach dziewczyny. Ona zaś podskakiwała i kręciła się. Kilkanaście minut później, mocno zmęczona, chciała już usiąść, gdy nagle ktoś złapał ją za biodra i przylgnął do jej pleców. Postanowiła się zabawić.
Po chwili szybkiego tańczenia z mężczyzną chciała się obrócić, ale w jednym momencie on nachylił się nad jej uchem, a muzyka zmieniła się na wolniejszą.
- Co się z nami stało, mała? - Zapytał aż nadto znany jej głos. Ale ona nic nie odpowiedziała. Postanowiła nie niszczyć tego magicznego momentu zbędną rozmową. O swoje zachowanie będzie martwiła się następnego ranka. Ale jeszcze nie teraz.
- Przez cały ten czas czułem się jak uwięziony w klatce. I na cholerę nie potrafiłem znaleźć klucza. Ale wiesz co? W tamtym momencie to ty byłaś moim kluczem. To ty jednym zdaniem potrafiłaś otworzyć wszystkie zamki świata, które chroniły mnie przed samym sobą. Przed tym, czego zawsze się obawiałem, czego chciałem uniknąć. I teraz jedynym co mi pozostało to tęsknota. Wiesz, jaki ma ona odcień? - Tu zatrzymał się i po chwili obrócił Fay twarzą do siebie. Dziewczyna starała się nie patrzeć w te oczy, w których zatracała się za każdym razem. Lecz on, dużo sprytniejszy, ujął jej podbródek dwoma palcami, uniósł jej głowę nieco wyżej i zmusił ją by na niego spojrzała. Kontynuował.


- Ma odcień szarości. Bo moja miłość do ciebie była intensywnie czerwona. I wiesz co? Nie żałuję niczego. Nawet najgłupszego na świecie kłamstwa o Arze. - Dziewczyna baczniej mu się przyglądała, a on tylko prychnął. - Nawet ono uświadomiło mi, że gdy się o kogoś troszczysz, to warto walczyć o każdy najkrótszy  i najbardziej szczery dzień spędzony razem. Bo każda wspólna godzina przybliżała nas do siebie. A każda minuta odkrywała przed nami miłość. Z każdą sekundą chciałem cię mieć tylko dla siebie. Egoistyczny dupek, co? - Przez jego twarz przebiegł nikły uśmiech. Rozejrzał się po sali i niepewnie spojrzał na Fay. - Ale tak właśnie trzeba. Bo miłość nie ma żadnych zasad. I tylko my wiąż możemy sądzić, że to uczucie było niezniszczalne. Ale troska o ukochaną osobę nigdy się nie kończy. Jednak twoja miłość do mnie wypaliła się z sekundą, gdy zaczęłaś pisać ten cholerny list.
Chłopak odwrócił się do niej plecami i schował twarz w dłoniach.
- Boże, dlaczego jestem taki głupi?! - krzyknął.
- Nie jesteś - odpowiedziała cicho. Zayn stanął przodem i mówił dalej.
- Jestem, Fay. I to strasznie wielkim. Bo powinienem siedzieć pod twoimi drzwiami tak długo, aż byś mi otworzyła. Powinienem był krzyczeć tak głośno, aż usłyszałabyś co chcę ci powiedzieć. Powinienem był zrobić cokolwiek, by cię zatrzymać... Ale nie zrobiłem.
Brunetka wspięła się na palcach z zamiarem pocałowania Malika. Lecz on jej na to nie pozwolił.
- Perrie... Nie mogę jej tego zrobić. Za dużo dla mnie znaczy.
Spuścił głowę i już więcej nic nie powiedział. Odwrócił się i zniknął w tłumie. A po policzku Fay Collins powolnie spłynęła srebrzysta łza.

Od autorki: Od dawna chciałam coś tu napisać. Sama nie wiem, co mnie przed tym powstrzymało. Chyba nie chciałam się przyznać, że tęsknię za tym. I to cholernie. Że to wszystko przez kilka miesięcy było moim powodem, by wrócić szybko ze szkoły i napisać coś, abym ja, jak również Wy byliście zadowoleni. I wiem, że to o całe osiem dni za wcześnie, ale chciałam, żeby do tego czasu przynajmniej kilka osób zostawiło po sobie opinię. (;
Na you-will-always-remember.blogspot.com znalazł się przed świętami nowy rozdział.
Zaś wszelkie pytania proszę kierować na full-of-water.tumblr.com lub na mojego prywatnego ask'a: ask.fm/fullofwater.

Zostaw po sobie ślad.   

wtorek, 27 listopada 2012

Nominacja Liebster Award


Było dla mnie bardzo wielkim, no i za razem miłym zaskoczeniem, że dwie Bloggerki [http://onedirectionfanpolish.blogspot.com] i [http://samemistakes-onedirection.blogspot.com/] nominowały mnie do Liebster Award. Dawno tu nie pisałam, więc postanowiłam, że może w przyszłym tygodniu coś tu odświeżę, a może jeszcze kiedyś napiszę. :) A teraz coś więcej o nominacjach.
Otrzymuje się je od innego bloggera (lub bloggerów) za 'dobrze wykonaną robotę'. Następnie należy odpowiedzieć na 11 pytań (w moim przypadku będzie to 22, z racji podwójnej nominacji). Na samym końcu zaś to ja wyznaczę jedenaście osób, które moim zdaniem zasłużyły na tą nagrodę.

Oto pytania od Onedirectionfanpolish:
1. Dlaczego blog akurat o One Direction?
Hmm. Jakoś w styczniu tego roku zaczęłam szperać, aby dowiedzieć się więcej o chłopkach. Natknęłam się na mnóstwo opowiadań i jakimś trafem 'walnęła' we mnie pewna historia. To był dosłownie grom z jasnego nieba. Starałam się jakoś urozmaicić to wszystko, no i wyszło, co wyszło. :)
2. Za co lubisz każdego z 1D?
Ciężkie pytanie. Mogę tylko zgadywać.
Więc Louis jest dla mnie czymś w rodzaju lustrzanego odbicia. W jego zachowaniu odnajduję jakieś malutkie cząstki siebie, które mają swoje odpowiednie miejsce. Bardzo to w nim doceniam.
Niall to mały i przesłodki Irlandczyk, który swoim urokiem i wdziękiem powala na kolana. Jest skromny, ale za razem potrafi dogadać i zrobić komuś kawał.
Harry. Harry to uroczy loczek. Zawsze wydawał mi się trochę wycofany, podchodzący do życia i innych ludzi z dystansem. Niedawno zmieniłam zdanie, po tych seriach tatuowania się, i jest dla mnie kolejnym wariatem. Bardzo lubię w nim ten jego spokój podczas wywiadów oraz to nieokiełznanie, gdy wygłupia się z chłopakami.
Liam to typowy opiekun. Wie czego od życia chce i nie boi się tego mówić. Bardzo przykro mi było, gdy dowiedziałam się, że rozstali się z Danielle. Ale z drugiej strony jestem szczęśliwa, że ona dalej opiekuje się jego żółwiami. I bardzo ich za to kocham.
Zayn. Tak zostawiłam go sobie na koniec bo jest to trudne, gdy myślę o nim nie przez pryzmat opowiadania. Sądzę, że najbardziej lubię w nim tą cholerną nieśmiałość. To, że mówi, że boi się wody i wysokości, po czym w kolejnych teledyskach wcale nie wydaje się przestraszony, czy choćby w jakiś sposób zażenowany.
To by było na tyle :D
3. Twój ulubiony strój Niall'a?
Czerwona koszulka polo i beżowe spodnie. <3
4. Do którego z 1D jesteś podobna najbardziej?
Jak już napisałam wcześniej Louis jest chyba najbardziej odpowiedni. Jest szalony, porywczy i wie, kiedy przestać żartować. To takie chyba nasze wspólne cechy.
5. Za co podziwiasz One Direction?
Ymm. Trudno powiedzieć, bo nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Myślę, że ta ich beztroska jest najfajniejsza. Ale podziwiam ich głównie za wytrwałość. Za to, że pomimo tego, iż są zmęczeni sławą nie poddali się, bo ja dawno bym to rzuciła. Ale w końcu robią to co kochają.
6. Co było twoim natchnieniem przy zakładaniu bloga?
Uroda Zenka i jakieś takie wewnętrzne przeżycia, których musiałam się pozbyć.
7. W przyszłości wolisz zostać piosenkarką czy pisarką?
Każdy jako małe dziecko chciał śpiewać, ale wiem, że nie potrafię, więc wybieram zostanie pisarzem. W tym przynajmniej w jakimś stopniu jestem dobra.
8. Od kiedy jesteś Directioner (o ile jesteś)?
Od stycznia tego roku.
9. Z czym kojarzy ci się miesiąc twoich urodzin?
Z brzydką pogodą ;<
10. Czytałaś moje opowiadanie? (www.always-is-hope.blogspot.com)?
Niestety nie. Ale ostatnio nic nie czytam, więc nie ma się co przejmować. W dodatku nie sądzę, żeby ktokolwiek liczył się z moim zdaniem.
11. Czy w twojej szkole tolerują ciebie jako Directionerkę?
Ja jako Directionerka nie jestem typem fangirling'u. W szkole z moją paczką czasem gadamy o chłopakach, ale to przeważnie o ich wybrykach, czy głupich akcjach, tekstach. Spora część znajomych wie, że lubię 1D, ale nie było w tym nic więcej niż zdziwienia. Tak sądzę :D

Pytania od Samemistakes-onedirection:
1.Co chcesz robić w przyszłości?
W sumie to jeszcze nie wiem. Zawsze rozważałam zawód niespotykany, czyli coś tak unikatowego, że nie nudziłoby mnie to. Ale jeszcze nic nie znalazłam :D
2.Wasz ulubiony przedmiot w szkole?
Do tej pory był to wf, ale że już drugi rok nie ćwiczę wybieram hiszpański.
3.Najlepsze co cie w życiu spotkało?
Spotkanie wielu bardzo kochanych osób.
4.Macie jakieś zwierze?
Tak, pieska.
5.Ulubiony portal społecznościowy?
Twitter i Facebook.
6.Masz przyjaciela/przyjaciółkę?
Tak.
7.Jaki typujesz gatunek muzyczny?
Hip hop
8.Ulubiona piosenka ze wszystkich?
Ze wszystkich gatunków?! Kurczaczki. Nie umiem wybrać, ale możliwe, że Pezet - widzę jej obraz.
9.Masz chłopaka/dziewczyne?
Nie.
10.Jesteś aktualnie zakochany/a?
Nie.
11.Jak oceniasz siebie w skali 1-10?
4.

Nie mam ostatnio na nic czasu, nawet na znajdowanie 11 blogów, które czytałam. Więc nie wytypuję ;< Może mi się poprzypomina.

Pozdrowionka! xx

poniedziałek, 28 maja 2012

Epilog - Przynajmniej poudawajmy, że nie skończył się dla nas świat.


Drogi Zaynie,
Na wstępie chciałam Ci podziękować za to, że tak dobrze się mną zajęliście. Czułam się conajmniej jak u siebie w domu i wiem, że po przeczytaniu tego nie będzie Ci łatwo. Ale nie martw się, ja również cierpię.
Zdaję sobię sprawę, że właśnie teraz najbardziej mnie potrzebujesz, ale nie mogę dalej narażać Cię na niebezpieczeństwo. Po tym incydencie z Cassie postanowiłam wyprowadzić się na jakiś czas z Londynu. Rzuciłam pracę i nikomu nie powiedziałam dokąd wyjeżdżam. To będą takie moje większe wakacje. Zmęczyłam się tą ciągłą gonitwą i chcę pozwolić także Tobie odpocząć. Należy Ci się to.
Wiedz, że miesiąc z Wami spędzony był najlepszym miesiącem w moim życiu. Nie żałuję, żadnej chwili, żadnej decyzji, żadnego słowa. I to dlatego tak trudno jest mi się z Wami wszystkimi pożegnać twarzą w twarz. 
Pozdrów chłopaków, pogratuluj Niall'owi nowej blond miłości i życz Liamowi i Louisowi szczęścia. Może zjawię się kiedyś na jednym z Waszych wesel. A Harry'emu powiedz, że nie ważne ile lat będzie miała jego wybranka, zawsze będę go wspierała, nawet, gdy nie będzie mnie blisko.
I w końcu ty, Zayn. Mam nadzieję, że moje zniknięcie nie przeszkodzi Tobie i całemu zespołowi w kontynuowaniu kariery. Wyobraź sobie, że zaczynasz tworzyć nową historię, tylko nie występuje w niej moja postać. 
Nie łudzę się również, że zostanę w Twojej pamięci na zawsze, lecz chcę abyś znalazł kogoś, komu będziesz mógł całkowicie zaufać. Tak jak mi. Nie chcę Cię pouczać, nic z tych rzeczy, ale uwierz mi, że dobry przyjaciel z poza zespołu to coś, czego Ci trzeba.
Pamiętaj, że nie ważne ile kilometrów będzie nas dzieliło, ile złych słów padnie po moim nagłym zniknięciu, zawsze Cię kochałam, i kochać będę nie wiadomo co. Dlatego daję nam szansę na 'normalne' życie, które z normalnością nie ma nic wspólnego. Ale przynajmniej poudawajmy, że nie skończył się dla nas świat. 
Zawsze kochająca
Fay.

Po moim policzku spłynęła łza. Wiedziałem, że to już koniec, jednak nie mogłem nic na to poradzić. Jedyne to ruszyć na przód, tak by mogła być ze mnie dumna.
Po chwili usiadłem przy swoim biurku z czystą kartką papieru. Z piórem w ręku zastanawiałem się jakimi słowami wyrazić mam to, co teraz czuję.


Kochana,
Gdybym tylko wiedział wcześniej, że wyjedziesz nigdy bym Cię nie puścił. 
Teraz jesteś pewnie daleko, ale ja siedzę nad tą cholerną, pustą kartką i zastanawiam się co napisać. Wiem, że tego nie przeczytasz, ale wolę się łudzić, że kiedyś znajdziesz tą kopertę i przypomnisz sobie o mnie, o nas.
Pomimo wielu Twoich zapewnień nie wiem, czy będę w stanie znaleźć sobie kogoś lepszego od Ciebie.
Chłopaków pozdrowię, gdy tylko skończę to pisać i poproszę ich, żeby też Ci coś napisali.
A jeśli atrament będzie gdzie niegdzie rozmazany, to oznaka, że nie umiałem już powstrzymać łez.
Kochana, odwiedź nas kiedyś. Będziemy na Ciebie zawsze czekali, bez względu na czas naszej rozłąki.
Zawsze kochający
Zayn


Wysiadłem pod jej domem. Podszedłem do drzwi z nadzieją, że znajdę za nimi szczęśliwą Fay, a cały ten wyjazd był jednym wielkim nieporozumieniem.
Pociągnąłem za klamkę, jednak drzwi nie chciały ustąpić. Zaczęłem naciskać ją mocniej, później pchać, uderzać, kopać. Nic, prócz bólu.
Zsunąłem się na betonowy schodek i podparłem głowę dłońmi. List położyłem obok, tak by tak silnie wiejący wiatr nie porwał go. Nie miałem zamiaru wrzucać go o skrzynki. Chciałem mieć pewność, że gdy Fay tu wróci na pewno go przeczyta.
Wstałem, przez szczelinę przecisnąłem zbyt grubą kopertę i wsiadłem do samochodu. Nie było po co już tu wracać.

Słyszałam jak walił w drzwi. Jednak nic nie zrobiłam. Leżałam na kanapie i łkałam jak najciszej się dało. Nie chciałam, żeby wiedział, że nigdzie się nie wbieram. Nie chciałam, żeby tu wracał. Nie chciałam, żeby wypytywał o mnie w pracy. Musiałam odpocząć od ciągłego życia pod znakiem zapytania. Miałam tylko nadzieję, że wszystko poukłada się jak w filmach. Poznam odpowiedniego mężczyznę, zakocham się w nim, założymy rodzinę... Problem w tym, że moją prawdziwą miłością był Zayn i dlatego musiałam poświęcić się, żeby dalej nie zagrażać jemu i jego karierze.
Gdy odgłosy ucichły wyszłam na korytarz. Pod drzwiami, na dywanie, leżała zbyt gruba, lekko brudna koperta z niebieskim, pochyłym napisem 'Fay'. Podniosłam ją szybko i wróciłam na kanapę. Odkleiłam zgięcie i wycignęłam pięć zapisanych kartek. Każda innym pismem, innym atramentem.

Droga Fay,
Bardzo przykro mi z powodu Twojego odejścia. Myślałem, że wasza więź nigdy nie zostnie zerwana, a tu proszę. Ale zdaję sobie sprawę z tego, że nie mam prawa Cię pouczać.
Jedynym o czym chciałem żebyś wiedziała, to to, że z Danielle ustaliliśmy wczoraj datę ślubu. Jesteś pierwszą osobą, której o tym mówię, nawet chłopcy jeszcze nie wiedzą. Dan chciała, żebyś była jedną z druhen. Jeśli tylko będziesz miała ochotę wpaść zadzwoń do mnie. 
Uroczystość będzie skromna, w obecności rodziny i kilku przyjaciół. Koniec sierpnia to chyba dobry czas na wesele. Twoja obecność byłaby niesamowitym prezentem. 
A co do Twojej tajemnicy, to jest u mnie całkowicie bezpieczna. 
Nie będę się zbytnio rozpisywał, bo Zayn już nas pogania. Wiedz, że wszyscy bardzo Cię kochamy i na zawsze będziesz częścią naszej paczki.
Zaopiekuję się tymi wariatami.
Buziaki x
Liam

Kochana Fay,
Dzięki za pozdrowienia. I z pewnością zaprosimy Cię na nasze wesele jako jedną z pierwszych. Na razie nie omawialiśmy tego z Eleanor, ale miłość kwitnie.
Postanowiłem, że utrzymam ten list w wesołym klimacie. Więc Harry właśnie drapie się po głowie i maca loczki. Niall pomiędzy pisaniem je zestaw z Nando's. Liam jest zmartwiony, ale wciąż powtarza, że tak musiało być. A Zayna pewnie potrawisz sobie wyobrazć. Krąży po pokoju i zaraz zrobi dziurę w nowiuśkim dywanie.
Nie daj się, Młoda!
Louis
P.S. Pamiętaj o zdrowym odżywianiu! Marchewki ponad życie!


Fay,
Co do moich randek ze starszymi kobietami to mam nadzieję, że wiesz, że były to tylko plotki... No może oprócz Caroline. Ale od tamtej pory wolę młodsze.
Miałem nadzieję, że w bliskiej przyszłości zbliżymy się do siebie. Nie mieliśmy okazji zakumplować się, a teraz jako była Zayna powinienem być na Ciebie zły za to co odwaliłaś. Ale nie potrafię. Za bardzo  przyzwyczaiłem się do Twojej obecności i bardzo będzie mi jej brakowało. 
Nie żałujmy niczego. 
Ale jeśli jeszcze nie wyjechałaś i czytasz to na przykład przed wejściem do samolotu, nie wsiadaj! Zostań! Nasze życie będzie teraz w pewnym sensie puste, choć jest nas tak wielu. A mam głównie na myśli Zayna. 
Zawsze możesz do nas wrócić.
Trzymaj się!
Harry


Hej.
Nie mam pojęcia co mogę Ci napisać. Dzięki za gratulacje. Nie wiem skąd dowiedziałaś się o Effy, ale cieszę się, że nie musiałem Ci o tym teraz pisać. Poznaliśmy się kilka dni temu na dyskotece. Ona jest wspaniała! I świetnie gotuje.
Nie będę Cię oceniał, bo skoro postanowiłaś wyjechać i odpocząć to Twoja sprawa. Wierzę, że tak jest lepiej i popieram Cię jeśli tylko w to wierzysz.
Ale generalnie boję się o Zayna. Nie wiem czego możemy się spodziewać, nie wiemy czy będzie w stanie znów koncertować. Wczoraj w ogóle nie wyszedł z pokoju, nie mówiąc już o jakimkolwiek jedzeniu.
Mam nadzieję, że wkrótce wrócisz wypoczęta i będziesz miała siły, aby z nami znów przebywać.
Odpoczywaj!
Niall

Ostatnią kartkę trzymałam w dłoni bardzo długo nim wreszcie zaczęłam czytać. Zagłębiałam się w każde zdanie, prześledzałam każde słowo po kolei i zastanawiałam się jaką miał minę, gdy to pisał. 

Teraz, gdy wyciągam te listy z szafki nie mam łez w oczach. Wręcz przeciwnie. Na mojej twarzy pojawia się szeroki uśmiech. Cieszę się, że poznałam pięciu wspaniałych facetów, pięciu przyjaciół. A nie One Direction.
Mam niezbity dowód na pojawienie się ich w mojm życiu.
Jednak nikomu o tym nie powiem.

środa, 23 maja 2012

Nineteen

Gdy podjechaliśmy pod wieżowiec chłopaków, całkowicie się ściemniło. Dłonią musnęłam zimną szybę jakbym chciała złapać wszystkie świecące latarnie. Całkowicie się w tym zatraciłam dopóki Zayn nie zatrzymał się i wyłączył silnik. Jeszcze chwilę trzymał ręce na kierownicy, po czym zdjął je i ułożył na moich nogach zwracając się do mnie twarzą. Jego szczery uśmiech wywołał u mnie radość, bo wiedziałam o czym myśli. Nie chciał wchodzić do góry.
- Nic z tego, kochasiu - szepnęłam wprost do jego ucha. - Nie tym razem.
Chciałam go jeszcze ucałować w policzek, ale momentalnie oparł się o swój fotel. Minę zrobił obrażoną, ale i tak chciało mi się śmiać.
- Nie to nie - powiedziałam.
Otworzyłam drzwi samochodu, ale Malik natychmiastowo je zatrzasnął i nachylił się nade mną. Nasze usta zetknęły się w krótkim pocałunku. Spojrzałam na niego z podniesionymi brwiami i pytającą miną.
- No co? Musimy ustalić jakieś formy pożegnania, więc jedną chciałem przećwiczyć - stwierdził.
- Niech ci będzie.
Znowu pociągnęłam klamkę, wysiadłam i udałam się do wejścia. Za sobą usłyszałam charakterystyczny dźwięk zamykania pojazdu i Zayn już się ze mną zrównał. Złapał moją dłoń, która w sumie idealnie pasowała do jego dłoni.
Weszliśmy do hallu, a następnie do windy. Wciąż trzymając się za ręce w milczeniu przejechaliśmy wszystkie piętra. Zatrzymując się na ostatnim wysiedliśmy i podążyliśmy korytarzem do apartamentu.
Już po chwili na paluszkach skradaliśmy się do pokoju Mulata, tak by nikt nas nie przyłapał. Ale z drugiej strony nie mogliśmy się przestać śmiać, choć nie było w tym niczego śmiesznego.
Dochodząc do upragnionego pomieszczenia, gdzieś z tyłu rozległy się kroki, po czym zapaliły się wszystkie światła na korytarzu. Przed nami stanęli Liam oraz Danielle z szerokimi uśmiechami na ustach.
- Gdybyście tylko zobaczyli swoje miny! - krzyczał Payne między napadami głupawki. - Nie mogę, chyba się posikam.
Peazer leżała już na podłodze tarzając się i uderzając w posadzkę pięściami. Mogłoby się wydawać, że nic nie przerwie tej chwili zapomnienia.
- Kto tak drze mordę?! - słychać Harry'ego.
- Uspokój się - powiedział Zayn do właśnie przybyłego Stylesa.
Danielle i Liam zachowywali się jak nigdy dotąd. Dziwnie.
- Co piliście? - spytałam ostrożnie.
Ale oni jeszcze bardziej krzyczeli, nie wspominając o chodzącym tam i z powrotem Harry'm, który jęczał, że jest zmęczony.
- Spadam - szepnęłam Zaynowi z nadzieją, że poradzi sobie z nimi.
Weszłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko. Jest ono tak wąskie, że dopiero teraz zastanawiałam się nad tym, jak ostatniej nocy się na nim zmieściliśmy.
Usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości, gdzieś z okolic kuchni. Wstałam i udałam się tam od razu zauważając komórkę leżącą na kuchennym stole. Podniosłam ją i odczytałam SMS-a.
Jestem u ciebie, nie jest dobrze. Przyjedź jeśli możesz. 
To oczywiste kto był nadawcą tej wiadomości. Wybiegłam na korytarz i podbiegłam do Zayna.
- Mógłbyś podwieźć mnie do mojego domu?

- Podjadę do monopolowego po coś mocniejszego, bo trzeba opić sama wiesz co - powiedział z uśmiechem Zayn zatrzymując się przed moim domem.
W odpowiedzi dostał tylko szybkiego buziaka w policzek. Wypadłam jak najszybciej z samochodu i pobiegłam w stronę drzwi. Z niewiadomo jakiego powodu dłonie trzęsły mi się niemiłosiernie i nie potrafiłam wsadzić klucza w zamek. Gdy w końcu to zrobiłam weszłam do środka, gdzie panowały egipskie ciemności. Dłonią próbowałam wymacać na ścianie pstryczek, ale nie umiałam go znaleźć. Na nic zdała się moja znajomość domu, bo rozkojarzenie zdziałało swoje.
- Halo? - powiedziałam gdzieś w stronę salonu. - Jesteś tu? - spytałam zdenerwowana. Miałam wrażenie, że nie wydarzy się nic dobrego.
Uchyliłam drzwi dużego pokoju i poczłapałam do środka trzymając się ściany. Lampka w rogu pokoju zapaliła się oślepiając mnie. Po chwili ujrzałam tak bardzo znaną mi twarz.

***

Bujałem się w rytm muzyki. Tandetne techno, alkohol i zapach tytoniu otumaniał mnie jak nic innego. Znajdowałem się na samym środku zatłoczonego parkietu z piwem w ręce i rozluźniony tańczyłem. Nie zwracałem uwagi na gapiących się, czy robiących zdjęcia ludzi. Miałem w dupie ich komentarze i wybujałe historyjki na nasz temat.
- Chyba trochę przesadziłeś - usłyszałem jakiś głos.
Podniosłem wzrok i spojrzałem na niską blondynkę, która wlepiała we mnie swoje małe szare oczka.
- Do mnie mówisz? - spytałem wskazując na siebie palcem. - Czuję się wyśmienicie - dodałem, gdy kiwnęła twierdząco głową.
- Nie wydaje mi się. I myślę, że jutrzejszy kac da ci do myślenia. Nie mówiąc już o wszystkich brukowcach.
- Znamy się w ogóle? - Odparłem wścibskim głosem.
- Opowiem ci wszystko, gdy tylko się stąd wydostaniemy - powiedziała dziewczyna.
Z braku większych planów na zakończenie tej nocy, udałem się za nią bez słowa. Znaleźliśmy się na zewnątrz, a blondi wskazała na najbliższą ławkę. Podszedłem tam chwiejnym krokiem, a ona tuż za mną. Usiedliśmy.

***
- Po co napisałaś, jak nic ci nie jest? - spytałam stojącą w rogu Cassie.
- Zbliżyłaś się do Zayna, huh? - odpowiedziała pytaniem na pytanie. - Obserwowałam was dzisiaj. Nieźle razem wyglądacie.
- Odbiło ci?
Przerażona powagą Cassie nie mogłam nic innego z siebie wydusić.
- Czuję się wyśmienicie. W porównaniu do ciebie, za kilka minut będę tryskała zdrowiem.
Na jej twarz wstąpił złośliwy uśmieszek, a zza pleców wyjęła nóż sprężynowy.
- Co to wszystko ma znaczyć?! Dlaczego mi to robisz?! Przecież się przyjaźnimy.
- Już długo nie ma naszej przyjaźni. Skończyła się, gdy zabrałaś mi Robbie'go. A teraz ja zakończę naszą 'znajomość' odbierając ci życie.
- Cassie nie waż się tego robić - mówiłam wycofując się z pokoju. - Będziesz mnie miała na sumieniu, nie będziesz mogła o tym zapomnieć. Nie warto! - krzyknęłam i wybiegłam z domu.
Dziwacznie, ale w miarę szybko przeskoczyłam niską furtkę i zaczęłam bieg wzdłuż pustej już ulicy. Nogi odmawiały mi posłuszeństwa, a w głowie szumiało. Daleko w tyle było słychać jakieś krzyki, lecz nie potrafiłam ich rozróżnić. Brzmiały jednakowo.
Skręciłam za jakimś blokiem i wciąż biegiem starałam ukryć się za jakimś drzewem. Jednak żadne nie było zbyt bezpieczne.
Nie próbowałam odwracać się do tyłu, by obliczyć dzielącą mnie i Cassie odległość. Wiem, że strach sparaliżowałby mnie doszczętnie. A to było najmniej pożądane w tym momencie.
Pokonałam kolejny zakręt i wskoczyłam w pierwsze krzaki jakie zauważyłam. Przyklęknęłam i spoglądałam w stronę, z której przybiegłam.
Nagle za swoimi plecami usłyszałam sapanie. Nie mogę się obrócić. Co jeśli to Cassie i chce mnie zabić? - mówił głos w mojej głowie. Ale jeśli nie będziesz się broniła, to możesz nie przeżyć tej nocy - mówił kolejny.
Powoli wyprostowałam plecy i podniosłam się z klęczków. Obróciłam się na piętach i nie podnosząc wzroku patrzyłam na ubłocone, znajome mi zresztą, buty. Odważyłam się spojrzeć wyżej, najpierw na pobrudzone trawą spodnie, a potem na rozszarpaną koszulkę. Zakrwawione dłonie złapały mnie za ramiona i potrząsały jak lalkę. Nieznajomy mówił coś, ale strach nie pozwalał mi go zrozumieć.
Śliczne brązowe oczy zaszkliły się.
- Fay! - krzyczał chłopak o kruczoczarnych włosach. - Odpowiedz mi!
- Zayn? - zapytałam niepewnie. Byłam przygotowana na Cassie. - Myślałam, że to ktoś inny - wyszeptałam i z płaczem wtuliłam się w tors Malika. Odpowiedział mi tylko jego cichy jęk. Podniosłam wzrok, ale nie zdążyłam spojrzeć mu w oczy bo rozproszyła mnie wilgotna i lepka od czegoś moja ręka. On był ranny.
- Zayn? - spytałam cichutko. - Tylko nie mów, że ONA ci to zrobiła - mówiłam przez łzy. - Musimy coś zrobić...
- Cii - uciszył mnie. - Ty musisz wrócić do nas, tu nie jest bezpiecznie.
- Ale Zayn! Ona cię dźgnęła, musimy jechać na pogotowie.
- Jedyne gdzie musimy jechać to nasz dom. Chodź - dodał jeszcze i złapał moją brudną od krwi rękę i ruszyliśmy.


_____
Dłuższy niż zwykle ;)

środa, 16 maja 2012

ŚWIĘTUJEMY!

Świętujemy! Dzisiaj przekroczyliście 10000 wejść!
Gorąco za to dziękuję, a także za to, że AŻ 70 (!) osób zadeklarowało się do regularnego czytania tego bloga.
Jest to dla mnie ogromny osobisty sukces i jestem Wam baaaaardzo wdzięczna.
Wszystko to, oczywiście, zawdzięczam Wam i naprawdę nie wiem jak i jakimi słowami mam podziękować.
Wciąż nie potrafię pojąć, że taka ilość osób wchodzi tu, żeby poczytać kilkadziesiąt zespojonych ze sobą zdań, kilka głupich przelanych pomysłów. A cieszę się jak dziecko, które dostało lizaka.
No i do tego wczoraj rozpoczął się piąty miesiąc istnienia tego opowiadania, co również przynosi mi nieograniczoną radość.

A co Wy o tym sądzicie? Kiedy dodać kolejny rozdział? :> (piszcie w komentarzach ;) )

piątek, 11 maja 2012

Dieciocho

Enjoy! ;)

- Chyba jestem w niebie - szepnęłam odrywając się od Mulata.
- Ale ja wyżej.
Znów ten cwaniacki uśmieszek.
- Jak wysoko? - chciałam wiedzieć.
- Trzy metry nad niebiem* - powiedział.
Spojrzałam na niego z udawaną złością.
- Jak możesz podrywać mnie tekstami z filmów?
Zayn zmarszczył brwi i spuścił wzrok. Złapałam go. W końcu!
- Przepraszam - szepnął, a ja zaczęłam się śmiać.
- Nie masz za co. W sumie to było bardzo słodkie. - Uśmiechnęłam się, a jego twarz pojaśniała.
- Więc... - Zaczął przeciągle. - Skomentujesz jakoś to, co ci przed chwilą powiedziałem?
Umm. Mam mu powiedzieć?! 
N-n-no - zająknęłam się jak nigdy.
Zayn pogłaskał mnie po policzku i przybliżył się do mnie.
- Powiesz mi? - spytał tym swoim cholernie zmysłowym szeptem. Miałam ochotę zamknąć oczy, poczuć jego usta na swoich i oddać się temu, bez pośpiechu, nie zważając na otaczający nas świat.
- Tak - odpowiedziałam najnormalniejszym głosem wyzbytym uczuć. - Umm... No więc, myślałam, że znasz moją pozycję. Ale skoro mówisz, że nie...
- Powiedz to wreszcie! - krzyknął Malik. - Skoro nie czujesz do mnie tego, co ja do ciebie, to po co mnie w ogóle zwodziłaś? - Chłopak podniósł się z kolan i wstał schodząc z koca. Ja zaś siedziałam jak wryta nie wiedząc co powiedzieć. - Po co pozwoliłaś mi z sobą spać? Dlaczego, do jasnej cholery, dopuściłaś do tego, żebym przy tobie tracił zmysły, nie umiał wypowiedzieć zdania i chciał cię całować przy każdej możliwej okazji? - Wziął gleboki oddech i odwrócił się do mnie plecami.
Widziałam jak płytko oddychał co przyprawiło mnie o dreszcze i poczucie winy. Czy on właśnie płakał? 
- Malik! - krzyknęłam wstając.
Momentalnie się odwrócił, ale nie patrzył na mnie. Spoglądał na swoje nike'i. Jego oczy były zaczerwienione, a na twarzy nie gościł już uśmiech, który tak bardzo kochałam. Coś mnie tknęło, a w żołądku poczułam dziwny uścisk.
- Kocham cię, głuptasie - szepnęłam.
Podniósł wzrok i  niepewnie zrobił krok do przodu. Ja także się zbliżyłam i zarzuciłam mu ręce na szyję. On zaś ujął mój podbródek i delikatnie musnął moje usta swoimi. W moim brzuchu znów coś się poprzewracało, ale tym razem był to ewidentnie dobry znak.
Zayn złapał mnie za biodra i podniósł. Czułam się jakbym latała, jakkolwiek tandetnie to brzmi. Podszedł do koca i ułożył mnie na nim.
- Wygodne miejsce dla mojej księżniczki - szepnął mi do ucha, a ja zachichotałam. Przewróciłam się na lewy bok i powróciliśmy do całowania się. Ręka Mulata spoczywała na moim biodrze co jakiś czas gładziła moje plecy. Oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy sobie w oczy. Bardzo dobrze wiedziałam czego pragnie. Jak zresztą każdy mężczyzna. Jednak to miejsce nie było do tego odpowiednie. Ale co mi tam.
- To już straciłeś ochotę? - spytałam figlarnie.
Chłopak przecząco pokiwał głową i przyciągnął mnie do siebie. Zaczął obsypywać mnie milionami całusów. Najpierw usta, potem przeszedł na policzki, szyję, obojczyk. Trochę się uniósł i okrakiem zawisł nade mną nieprzerwanie całując gdzie popadnie. Pociągnęłam go za brodę, dając do zrozumienia, że ma wrócić do moich ust, co też natychmiast zrobił. Poczułam jego ciepłe dłonie na swoim brzuchu, który odsłaniał powoli podciągając moją bluzkę. Zauważyłam także, że delikatnie ciągnąc jego włosy sprawiałam mu dodatkową przyjemność.
Mulat zdawał się szaleć, bo co chwilę zmieniał pozycję i co chwilę dotykał mnie w innym miejscu. Miałam cichą nadzieję, że to tylko i wyłącznie z mojego powodu, ale możliwe, że podniecenie tak na niego działało.
Znów na chwilę oderwał się ode mnie, ale tylko po to, by ściągnąć swój biały podkoszulek ukazując wydatną muskulaturę. Jego rozpalone plecy wyginały się z każdym dotknięciem mojej skóry.
Oboje wydawaliśmy się już zmęczeni i jestem pewna, że gdyby ktoś wtedy usłyszał nasze dyszenie byłby zdegustowany. Ale nie przejmowaliśmy się tym, bo wierzyłam, że Malik upewnił się, żeby nikt tu nie przychodził.
Nim się obejrzałam leżałam już w samym biustonoszu i spodniach, a Zayn w bokserkach. Gdy zdałam sobie sprawę z powagi sytuacji oderwałam się od jego ust i opadłam na koc.
- Co jest? - spytał wyraźnie zaniepokojony. - Jeśli to za szybko to przepraszam, ale...
- Nie - przerwałam mu. - Po prostu nie chcę zrobić tego teraz z tobą.
 Cholera! Chyba źle się wyraziłam. Ale Zayn już się ubierał nie zwracając na mnie uwagi.
- Hej - powiedziałam próbując złapać jego rękę, aby zaprzestał. Opuścił ramiona i zgarbił się wpatrując mi się w oczy. - Nie chcę abyś szybko ze mną zerwał, bo wtedy będę myślała, że to przez ten seks. Że nie byłam wystarczająco dobra, że ci się nie podobało...
- Ejejej - szepnął Malik i złapał moją twarz. - Nigdy bym cię nie zostawił, nie mówiąc już o takim głupim powodzie. A seks z tobą byłby najlepszym pod słońcem. Powiedziałem ci, że cię kocham i bez względu, czy będziemy to robili czy nie, nie zostaniesz sama. Nie pozwolisz mi odejść.
- Kocham cię - odparłam i go pocałowałam.
Po chwili byliśmy gotowi do wrócenia do auta, w pełni ubrani i głodni. Ruszyliśmy, a że powoli się ściemniało Zayn trzymał moją dłoń, żebym nie wywróciła się na żwirze. Wyszliśmy tą samą żelazną bramą i znaleźliśmy się bezpieczni w samochodzie. Odjechaliśmy.

* Trzy Metry Nad Niebem - film ( osobiście polecam hiszpańską wersję xd)
No i zapraszam na you-will-always-remember.blogspot.com

sobota, 5 maja 2012

Mam dla was znów niespodziankę. Chociaż czuję, że znowu nie będzie szału.
Tak więc założyłam KOLEJNEGO bloga ;) you-will-always-remember.blogspot.com
Mam nadzieję, że przynajmniej połowa z was tam wpadnie, może nawet zostawi komentarz.
Liczę na was <33
Pozdrawiam ;)