poniedziałek, 7 stycznia 2013

But loving him was red.

Część: Dodatek z okazji rocznicy opowiadania.
Opis: Wydarzenia rozgrywają się pół roku po rozstaniu Fay z chłopakami z One Direction. Dziewczyna jest załamana, jednak wciąż utrzymuje listowny kontakt z jedną osobą. Pocieszają się i dodają sobie otuchy, lecz nie mogą wyjawić nikomu, że wciąż do siebie piszą. Przyjaciel Fay sądząc, że po półrocznej przerwie powinna wrócić do życia, wyciąga ją z domu. 

Droga Fay,
Wiem, że to już pół roku, więc pomyślałem, że możemy coś z TYM zrobić. Jest wiele opcji, ale jedna z nich wydaje mi się najbardziej odpowiednia. Niestety nie mogę powiedzieć Ci, o co chodzi, ale mam nadzieję, że w Twojej odpowiedzi znajdzie się zgoda bym mógł Cię gdzieś wyciągnąć. Nie wyjawię ci nic więcej, ale sądzę, że będziesz wiedziała co Cię czeka.
Kończę przesyłając Ci mnóstwo całusów i ze zniecierpliwieniem czekam na odpowiedź. 
xxx

 Niska brunetka siedząca na parapecie dobrze wiedziała kto był nadawcą tego listu. Jednak nie potrafiła przewidzieć, co chłopak miał w planach na najbliższy czas. Nie znała także dnia, ani godziny kiedy się tu zjawi, najprawdopodobniej w towarzystwie innych ludzi. A tego by nie zniosła. 
Podniosła się i ostatni raz spojrzała za okno. Malutkie kropelki spływały po szybie, łącząc się w większe, szybsze. Ale żadne z nich nie dawały jej odpowiedzi. Żadne tak naprawdę nie wiedziały co powinna, albo chciała zrobić. Bo wybór należał do niej.
Po chwili głębszego wpatrywania się w kartkę zapisaną niebieskim długopisem spostrzegła, że w rogu zapisany był ołówkiem numer telefonu. Dopisek mówił: P.S. Jeśli nie potrafisz doczekać się spotkania ze mną, zawsze możesz zadzwonić. (;
Szybko chwyciła za telefon i napisała SMS-a. Nie musiała długo czekać, bo natychmiast ktoś odpisał, jakby tylko czekał na jej ruch.
Jutro, o 21:30 wpadnę po ciebie. Załóż coś ładnego, będziemy imprezować!
Fay uśmiechnęła się sama do siebie, choć był to tylko cień tego, co zawsze chłopak wywoływał na jej twarzy. Jego obecność była kojąca, ale wiedziała, że nie może go poprosić o to, by był przy niej. Zdawała sobie sprawę, że to by wszystko komplikowało, a ona miała już tego dosyć. Miała po prostu dość tych wszystkich pytań, idiotycznych wiadomości od pijanego Zayna, które po półtorej miesiąca wreszcie się skończyły.
Ale nie chciała już o tym myśleć. Bo przecież on znów ułożył sobie życie. Na nowo kogoś do niego wprowadził, ukazując wszystkie 'półeczki' z byłymi dziewczynami. A było ich niemało.
Brunetka otrząsając się z przynoszących ból wspomnień rzuciła się pędem na górę. Jak zwykle potknęła się o ostatni schodek, który kilka tygodni temu zapadł się, a jego krawędź znacznie obniżyła. Wbiegając do swojej sypialni z impetem otworzyła szafę. Przeszukała ją dokładnie, ale nic nie znalazła. Zupełnie nic, co mogłaby założyć na zwyczajną imprezę. Odwróciła się i zaczęła przeszukiwać komodę, a później ostatnie trzy półeczki zawieszone nad nią, w których mogła jeszcze coś znaleźć. Nic. 
Tak! - Krzyknęła do siebie, gdy wpadła na genialny pomysł. Znów biegiem ruszyła, tym razem do sypialni swojej matki. Znów otworzyła drzwi szafy i przekopała wszystko. Gdy już prawie się poddała, na samym końcu szafy wisiał pokrowiec. 
- No przecież! - Wykrzyczała wyciągając zawiniętą białą sukienkę. Tylko raz dane jej było ją założyć. I to w dzień, w którym wszystko radykalnie się zmieniło.


- Zawołaj tego wariata, proszę! - krzyknęła Fay do Nialla. - Tylko on jest taki udany, że jeszcze nie wyszedł - dodała do stojącej obok niej blondynki. Obie ubrane były wyjściowo. Nikt jednak nie dziwił się temu, bo w jednej z droższych restauracji Liam złożył rezerwację na dziewięć osób. Powodem był przyjazd przyjaciółki z zagranicy. 
Cassie długo nie odwiedzała Londynu, jej rodzinnego miasta, tylko dlatego, że jej rodzice zaciągnęli ją do Hiszpanii. Bardzo tego nie chciała, ale gdy przyjechali, jej babcia zmarła. I nie widziała dłużej powodu, by spędzać tam czas. Kilka dni po pogrzebie wróciła do kraju, tak jak z Fay to planowały. Jendak nie udało jej się zdążyć na koncert. I dziwnym trafem to ona była tą, która poznała chłopaków. A teraz jak nigdy nic stały w ich mieszkaniu wybierając się z nimi na kolację.
- Już idę - krzyknął Zayn. Wybiegł z łazienki i znalazł się przed czekającymi na niego przyjaciółmi. Wzrok zatrzymał na niskiej i bardzo pięknej blondynce. Jej uroda była odmienna od urody Fay. Możliwe, że miała kilka zbędnych kilogramów, ale jej kobiece kształty podkreślała seksowna i bardzo krótka czerwona sukienka. 
Malik nie uraczył Collins nawet krótkim spojrzeniem.  Wciąż podziwiał nieznajomą i zachwycał się jej błękitnymi oczami. Są idealnie niebieskie - pomyślał.
- Nazywam się Cassie - powiedziała nagle dziewczyna. Uśmiechnęła się zalotnie, a coś w brzuchu Malika dało mu znać.
- Zayn - odparł.
- To oczywiste, chyba wszyscy o tym wiedzą - wtrąciła Fay. 
Brunet spojrzał na nią niemile. 
- Wychodzimy, ludzie! - zakomendował Liam i cała dziewiątka wyszła.


Fay wzięła na serio zaproszenie na tą imprezę, więc przygotowania rozpoczęła dużo wcześniej niż zazwyczaj. W końcu nie wiedziała czy nie spotka tam Jego. 
Brunetka starannie nałożyła makijaż, bardzo delikatny. Ktoś mógłby stwierdzić, że wcale go nie ma, a to było jej głównym założeniem. Kilka chwil przypatrywała się swojemu odbiciu w lustrze. Mogła śmiało przyznać, że od długiego czasu nie wyglądała tak ładnie. Prawie pół roku.
Brązowooka nareszcie zabrała się do układania fryzury. Prostownicą uformowała perfekcyjne fale, które miała w zwyczaju nosić na co dzień. Ostatecznie założyła przygotowaną wcześniej sukienkę. Delikatną, koronkową, niemal nieuchwytną. Zimowe wieczory w Londynie były raczej chłodne, niż mroźne, ale i tak cieszyła się, że jej kreacja miała rękawy do łokci. Idealnie przylegający materiał, jakby szyty na miarę.
Dziewczyna, po godzinnych przygotowaniach, opuściła wreszcie toaletę na piętrze i nigdzie się nie spiesząc zeszła po schodach zmierzając do salonu. Usiadła wygodnie na kanapie, a jej oczy zaczęły powoli się zamykać. Uwielbiała to ciepło w swoim domu. Ten słodki zapach jej perfum, którym zdążyły już przesiąknąć wszystkie ściany. To odczucie bezpieczeństwa, choć mieszkała sama, i które już raz zostało zachwiane. Dziś jednak niczym się nie martwiła, bo wiedziała, że gorzej być nie może. Bo nie ma przy sobie nikogo, kogo można by skrzywdzić. Fizycznie.
Po chwili usłyszała ciche pukanie. Bez pośpiechu wstała i ruszyła do drzwi. Podekscytowana przeszła korytarz i już wiedziała kto stoi na zewnątrz. Nie musiała nawet wyglądać za okno by domyśleć się tak prostej rzeczy.
Tym razem szybciej złapała za klamkę i pociągnęła drzwi do siebie, żeby zaraz tuż za nimi ujrzeć średniego wzrostu chłopaka. Na pozór wydawał się zwyczajny, ale brunetka w głębi duszy wiedziała, że taki nie był. Bo to przecież jedna z niewielu osób na świecie, która kochała ją bezgranicznie i bez względu na to, w jakiej części globu się znajdował, zawsze pisał do niej listy. Choć nie widzieli się pół roku, to te sześć miesięcy było dla Fay jak mordęga. Zmagać się z takim cierpieniem bez kogoś, komu możesz wypłakać się na ramieniu, bądź przytulić kiedy tylko się chce, obok siebie to coś strasznego. I ta drobna, ciemnowłosa dziewczyna przechodziła przez to sama, chociaż wydawać by się mogło, że nawet cząstka jej nie zaznała tego uczucia. Uczucia osamotnienia, czy bezradności.
Stojący w progu blondyn, lekko zmieszany, nie ruszył się z miejsca, póki brunetka nie rzuciła mu się na szyję. Przytulała się do niego z całej siły i, na jego szczęście, on odwzajemnił jej dotyk. Nie miała nic przeciwko staniu na dworze boso, gdy wiatr smagał jej idealnie ułożone włosy.
- Jak się czujesz, maluchu? - Spytał troskliwie Niall.
- Nie za dobrze - odpowiedziała szeptem zgodnie z prawdą. - Ale musimy się już zbierać, więc pójdę założyć buty, okay?
Oderwali się od siebie, a dziewczyna pospiesznie wróciła na korytarz i wsunęła szczupłe stopy w czarne szpilki, które same w sobie nie były atrakcyjne, lecz w połączeniu z tak delikatną sukienką dawały oszołamiający efekt. Zarzuciła na ramiona czarną skórzaną kurtkę i ostatnimi jej czynnościami w domu tej nocy było złapanie za białą kopertówkę i zatrzaśnięcie drzwi.


Przyjaciele wysiedli z czarnej limuzyny po półgodzinnej jeździe. Podczas podróży Fay wypytywała chłopaka o każdy najmniejszy szczegół. O ich wycieczkę na dwa miesiące do Stanów, potem na chwilę do Australii, a to wszystko w ramach promocji nowej płyty.
Szofer zatrzymał się w jakiejś nieznanej dziewczynie dzielnicy. Słońce już dawno zaszło, a niebo zasnute było gęstymi chmurami. Zbierało się na deszcz...
Przed szarym betonowym budynkiem ustawiła się spora kolejka. Ludzie tłoczyli się przy wejściu, gdzie dwóch rosłych mężczyzn pilnowało porządku. Niall bez ceregieli podszedł do ochroniarzy i wystarczyło krótkie 'Hej, Al', a wysoki brunet przepuścił ich bez oczekiwania na kolej. Tłum jęknął.
Chwilę później schodzili po schodach do wielkiej piwnicy oświetlonej białymi i niebieskimi światłami. Kilka pomieszczeń połączonych ze sobą szerokimi przejściami, jakby ktoś poprzerabiał futryny. Weszli do największej sali, gdzie znajdował się bar i ogromny parkiet. DJ stacjonował na lekkim podniesieniu w swoim oszklonym pomieszczonku. Nad nim znajdował się wyższy poziom, na który prowadziły wąskie schodki. Stoliki poustawiane były w szachownicę i prawie wszystkie były zajęte, ale przy poręczach balkonów stało mnóstwo osób po prostu obserwując przebieg wydarzeń.
- Chcesz coś do picia? - Zapytał Niall wyrywając Fay z zamyślenia.
- Ymmm... - Zatrzymała się na trochę. - Może być cola z lodem.
Blondyn zamówił sobie colę z wódką i po chwili pociągnął ją do sekcji vipowskiej znajdującej się w ustronnym pokoiku. Przeszli drzwiami za miejscem pracy DJ-a i znaleźli się w przyćmionym pomieszczeniu. Wypełnione było ono kanapami, fotelami i małymi stolikami. Niektóre siedzenia były już zajęte, lecz Irlandczyk miał chyba swoje ulubione. Zbliżyli się do grupki osób wyglądających na przyjaciół. Śmiali się i bezsensownie wykrzykiwali głupie zdania. Fay, która niepewnie trzymała rękę Horana, szła w ślad za nim. A gdy znaleźli się bliżej towarzystwo ucichło i Collins nie potrafiła znieść dotyku blondyna. Bo jedyna para oczu, na której zawsze jej zależało, wpatrywała się w nią z oniemieniem.
Na samym brzegu siedział Louis, a na miejsce obok zajmowała prześliczna szatynka - Eleanor - jego dziewczyna. Naprzeciw nich siedzieli Liam z Danielle, która posyłała Fay serdeczny uśmiech. Następny był Harry. Choć sam, wszyscy byli pewni, że przed północą znajdzie sobie jakąś przybłędę. Na końcu, w narożniku wielkiej czerwonej kanapy, oczy Collins odnalazły bruneta z czekoladowymi tęczówkami, które za każdym razem przyprawiały ją o przyjemne dreszcze i miękkie kolana. Ale spostrzegła także ślicznotkę, którą obejmował Zayn. Jej fioletowe włosy opadały lokami na jej twarz, którą znała tylko ze zdjęć.
- Cześć wszystkim - powiedziała niepewnie Fay, a zaraz potem wszyscy wstali, aby się z nią przywitać. Wszyscy, prócz jednej osoby.

Fay siedziała sztywno w fotelu. Nie wiedziała dokładnie jak ma się zachowywać w stosunku do Zayna. Nie wiedziała, czy ma zacząć rozmowę, czy lepiej siedzieć cicho. Wybrała tą drugą opcję. Milcząc wpatrywała się w tańczącego blondyna. Pół roku temu poznał wspaniałą dziewczynę, z którą utrzymuje kontakt od tamtej pory. Ale gdyby nie namowa Collins na umówienie się z nią na randkę, Niall nie zrobiłby tego pierwszego kroku.
Godzina była późna, a ludzie w lokalu zaczynali się przerzedzać. Mogli swobodnie przenieść się na balkon nad DJ-em.
- A więc czym się zajmujesz, Fay? - Zapytała fioletowowłosa dziewczyna o imieniu Perrie. Była bardzo miła, a brunetka pomyślała, że gdyby nie była narzeczoną Malika mogłyby się nawet zaprzyjaźnić.
- Z zawodu jestem dziennikarką, ale obecnie zrobiłam sobie małą przerwę - odpowiedziała z nikłym uśmiechem. Jednak Edwards nie przeszkadzało widocznie zmieszanie Collins, więc pytała dalej.
- Nie wyglądasz na kogoś, kto przepracował tyle, aby mógł się utrzymać z oszczędności.
Zayn wydawał się trochę zagubiony, ale również zawstydzony tą całą sytuacją.
- Kochanie - zaczął brunet. - Myślę, że Fay jest już zmęczona tymi wszystkimi pytaniami. Chłopcy ją trochę wymęczyli, nie sądzisz?
Zaś brunetka pomyślała, że kiedyś do niej zwracał się tak troskliwym i pieszczotliwym tonem, używając słowa 'kochanie'.
- Nic z tych rzeczy - wtrąciła ciemnowłosa niepytana. - Jeśli Perrie ma ochotę się czegoś dowiedzieć, to bardzo proszę. Nie mam nic do ukrycia - dodała po krótkiej pauzie patrząc na chłopaka.
Malik uniósł ręce w geście kapitulacji i wstał udając się do baru. Najwyraźniej nie chciał być świadkiem wyznań Fay. Zszedł na dół, a dziewczyny kontynuowały rozmowę.
- A więc - zaczęła brunetka. - Pracowałam w jednej z dobrze prosperujących gazet, no i udało mi się poznać One Direction. Potem nadarzyła się okazja, by przeprowadzić z nimi wielki autoryzowany wywiad, a niedawno na moje konto wpłynęła za niego całkiem niezła sumka.
Perrie wydawała się wesoła i w dalszym ciągu zaciekawiona.
- A tak właściwie, to co jest między tobą a Zaynem? Nigdy się tak nie zachowuje.
Dziewczyny siedziały naprzeciwko siebie, a dzielił je tylko mały, szklany stolik.
- Wydaje mi się... - brunetka zatrzymała się na chwilkę. - Że byliśmy naprawdę dobrymi przyjaciółmi.
Fay zaczerwieniła się i uciekła wzrokiem na podłogę.
Nagle rozległ się dźwięk dzwoniącego telefonu wybawiający ją z zakłopotania. Edwards odebrała komórkę i zatykając jedno ucho krzyczała do aparatu. Dwie minuty później rozłączyła się i z przepraszającą miną rzuciła, że musi już lecieć, i że napisze Malikowi SMS-a, by się nie martwił. Zniknęła. 

Collins siedziała sama od dłuższego czasu. Po chwili zastanowienia zeszła na dół trochę potańczyć. A pozostali ludzie, najczęściej ci pijani, zalegali na stolikach ledwo przytomni.
Szybka muzyka dudniła w uszach dziewczyny. Ona zaś podskakiwała i kręciła się. Kilkanaście minut później, mocno zmęczona, chciała już usiąść, gdy nagle ktoś złapał ją za biodra i przylgnął do jej pleców. Postanowiła się zabawić.
Po chwili szybkiego tańczenia z mężczyzną chciała się obrócić, ale w jednym momencie on nachylił się nad jej uchem, a muzyka zmieniła się na wolniejszą.
- Co się z nami stało, mała? - Zapytał aż nadto znany jej głos. Ale ona nic nie odpowiedziała. Postanowiła nie niszczyć tego magicznego momentu zbędną rozmową. O swoje zachowanie będzie martwiła się następnego ranka. Ale jeszcze nie teraz.
- Przez cały ten czas czułem się jak uwięziony w klatce. I na cholerę nie potrafiłem znaleźć klucza. Ale wiesz co? W tamtym momencie to ty byłaś moim kluczem. To ty jednym zdaniem potrafiłaś otworzyć wszystkie zamki świata, które chroniły mnie przed samym sobą. Przed tym, czego zawsze się obawiałem, czego chciałem uniknąć. I teraz jedynym co mi pozostało to tęsknota. Wiesz, jaki ma ona odcień? - Tu zatrzymał się i po chwili obrócił Fay twarzą do siebie. Dziewczyna starała się nie patrzeć w te oczy, w których zatracała się za każdym razem. Lecz on, dużo sprytniejszy, ujął jej podbródek dwoma palcami, uniósł jej głowę nieco wyżej i zmusił ją by na niego spojrzała. Kontynuował.


- Ma odcień szarości. Bo moja miłość do ciebie była intensywnie czerwona. I wiesz co? Nie żałuję niczego. Nawet najgłupszego na świecie kłamstwa o Arze. - Dziewczyna baczniej mu się przyglądała, a on tylko prychnął. - Nawet ono uświadomiło mi, że gdy się o kogoś troszczysz, to warto walczyć o każdy najkrótszy  i najbardziej szczery dzień spędzony razem. Bo każda wspólna godzina przybliżała nas do siebie. A każda minuta odkrywała przed nami miłość. Z każdą sekundą chciałem cię mieć tylko dla siebie. Egoistyczny dupek, co? - Przez jego twarz przebiegł nikły uśmiech. Rozejrzał się po sali i niepewnie spojrzał na Fay. - Ale tak właśnie trzeba. Bo miłość nie ma żadnych zasad. I tylko my wiąż możemy sądzić, że to uczucie było niezniszczalne. Ale troska o ukochaną osobę nigdy się nie kończy. Jednak twoja miłość do mnie wypaliła się z sekundą, gdy zaczęłaś pisać ten cholerny list.
Chłopak odwrócił się do niej plecami i schował twarz w dłoniach.
- Boże, dlaczego jestem taki głupi?! - krzyknął.
- Nie jesteś - odpowiedziała cicho. Zayn stanął przodem i mówił dalej.
- Jestem, Fay. I to strasznie wielkim. Bo powinienem siedzieć pod twoimi drzwiami tak długo, aż byś mi otworzyła. Powinienem był krzyczeć tak głośno, aż usłyszałabyś co chcę ci powiedzieć. Powinienem był zrobić cokolwiek, by cię zatrzymać... Ale nie zrobiłem.
Brunetka wspięła się na palcach z zamiarem pocałowania Malika. Lecz on jej na to nie pozwolił.
- Perrie... Nie mogę jej tego zrobić. Za dużo dla mnie znaczy.
Spuścił głowę i już więcej nic nie powiedział. Odwrócił się i zniknął w tłumie. A po policzku Fay Collins powolnie spłynęła srebrzysta łza.

Od autorki: Od dawna chciałam coś tu napisać. Sama nie wiem, co mnie przed tym powstrzymało. Chyba nie chciałam się przyznać, że tęsknię za tym. I to cholernie. Że to wszystko przez kilka miesięcy było moim powodem, by wrócić szybko ze szkoły i napisać coś, abym ja, jak również Wy byliście zadowoleni. I wiem, że to o całe osiem dni za wcześnie, ale chciałam, żeby do tego czasu przynajmniej kilka osób zostawiło po sobie opinię. (;
Na you-will-always-remember.blogspot.com znalazł się przed świętami nowy rozdział.
Zaś wszelkie pytania proszę kierować na full-of-water.tumblr.com lub na mojego prywatnego ask'a: ask.fm/fullofwater.

Zostaw po sobie ślad.   

15 komentarzy:

  1. Najwspanialsze na świecie !

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziewczyno, ŚWIETNY ROZDZIAŁ! ♥
    Jestem pod ogromnym wrażeniem... *.*
    To jest wprost wspaniałe! ♥
    Pozdrawiam cieplutko i życzę dalszej weny! :*
    Dodawaj szybko kolejny rozdział!
    marrymeharrystyles.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział, oby tak dalej! :D
    Zapraszam do siebie: www.1directiondreaming.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. weszcie <3 jest świetnie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham, cholernie zakochałam się w tym opowiadaniu. dziewczyno, masz wielki talent. To opowiadanie jest niesamowite. Mogłabym je czytać dniami i nocami, od poczatku, do końca. Ryczę. Kocham tą historię. Kocham, to ja piszesz. Ta historia jest strasznie smutna. Bardzo. Piszesz zajebiście. No kurdę, zakochałam się w tym opowiadaniu. Szkoda, że to już koniec. Te odpowiadanie, jest naprawdę niesamowite. KOCHAM, KOCHAM, KOCHAM, KOCHAM, KOCHAM, KOCHAM, KOCHAM. To jest niesamowite. :) KOCHAM!!!! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cholera zarąbiste opowiadanie <3 Tylko szkoda, że się tak smutno kończy ;(

      Usuń
  6. Cholera zarąbiste opowiadanie <3 Tylko szkoda, że się tak smutno kończy ;(

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział, naprawdę fajny pomysł na opowiadanie! i wiesz co? Przyjaciółka postanowiła spróbować swoich sił w pisaniu, ja postanowiłam jej pomóc. Dlatego wszystkie fanki 1d proszę o uwagę!
    „Zadajcie sobie pytanie – co byście zrobili, gdybyście nagle dowiedzieli się, że umieracie? Że Wasze dni są policzone? Że od teraz ciąży nad Wami przerażająca świadomość tego, że nieuchronnie zbliżacie się ku końcowi. Zapewne większość z Was załamałaby ta wiadomość. Ale ona była inna. Chciała wycisnąć z życia jak najwięcej, niczego nie żałować, cieszyć się każdą chwilą. Póki jeszcze mogła. Nazywa się Catalonia, a jej czas dobiega końca. 50 postanowień na 5 lat życia, młoda pełna energii dziewczyna i pięciu zagubionych chłopców.”
    http://www.i-wont-let-you-go.blogspot.com/
    Nowe opowiadanie o One Direction. ZAPRASZAM SERDECZNIE!

    OdpowiedzUsuń
  8. najlepsze opowiadanie na świecie! Zrób jakąś drugą część proszę !!!!!

    OdpowiedzUsuń
  9. http://londyyn.blogspot.com/ ZAPRASZAM :***

    OdpowiedzUsuń
  10. Zostałaś/eś nominacje do The Versatile Blogger. Więcej szczgółów na blogu: http://my-road-my-dreams-my-life15.blogspot.com/2013/08/nominacja-do-versatile.html :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Jejjj jest świetny...:)
    Zapraszam na mój..http://motylki-zaynaa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. bardzo przyjemnie tutaj u Ciebei :)

    OdpowiedzUsuń