środa, 23 maja 2012

Nineteen

Gdy podjechaliśmy pod wieżowiec chłopaków, całkowicie się ściemniło. Dłonią musnęłam zimną szybę jakbym chciała złapać wszystkie świecące latarnie. Całkowicie się w tym zatraciłam dopóki Zayn nie zatrzymał się i wyłączył silnik. Jeszcze chwilę trzymał ręce na kierownicy, po czym zdjął je i ułożył na moich nogach zwracając się do mnie twarzą. Jego szczery uśmiech wywołał u mnie radość, bo wiedziałam o czym myśli. Nie chciał wchodzić do góry.
- Nic z tego, kochasiu - szepnęłam wprost do jego ucha. - Nie tym razem.
Chciałam go jeszcze ucałować w policzek, ale momentalnie oparł się o swój fotel. Minę zrobił obrażoną, ale i tak chciało mi się śmiać.
- Nie to nie - powiedziałam.
Otworzyłam drzwi samochodu, ale Malik natychmiastowo je zatrzasnął i nachylił się nade mną. Nasze usta zetknęły się w krótkim pocałunku. Spojrzałam na niego z podniesionymi brwiami i pytającą miną.
- No co? Musimy ustalić jakieś formy pożegnania, więc jedną chciałem przećwiczyć - stwierdził.
- Niech ci będzie.
Znowu pociągnęłam klamkę, wysiadłam i udałam się do wejścia. Za sobą usłyszałam charakterystyczny dźwięk zamykania pojazdu i Zayn już się ze mną zrównał. Złapał moją dłoń, która w sumie idealnie pasowała do jego dłoni.
Weszliśmy do hallu, a następnie do windy. Wciąż trzymając się za ręce w milczeniu przejechaliśmy wszystkie piętra. Zatrzymując się na ostatnim wysiedliśmy i podążyliśmy korytarzem do apartamentu.
Już po chwili na paluszkach skradaliśmy się do pokoju Mulata, tak by nikt nas nie przyłapał. Ale z drugiej strony nie mogliśmy się przestać śmiać, choć nie było w tym niczego śmiesznego.
Dochodząc do upragnionego pomieszczenia, gdzieś z tyłu rozległy się kroki, po czym zapaliły się wszystkie światła na korytarzu. Przed nami stanęli Liam oraz Danielle z szerokimi uśmiechami na ustach.
- Gdybyście tylko zobaczyli swoje miny! - krzyczał Payne między napadami głupawki. - Nie mogę, chyba się posikam.
Peazer leżała już na podłodze tarzając się i uderzając w posadzkę pięściami. Mogłoby się wydawać, że nic nie przerwie tej chwili zapomnienia.
- Kto tak drze mordę?! - słychać Harry'ego.
- Uspokój się - powiedział Zayn do właśnie przybyłego Stylesa.
Danielle i Liam zachowywali się jak nigdy dotąd. Dziwnie.
- Co piliście? - spytałam ostrożnie.
Ale oni jeszcze bardziej krzyczeli, nie wspominając o chodzącym tam i z powrotem Harry'm, który jęczał, że jest zmęczony.
- Spadam - szepnęłam Zaynowi z nadzieją, że poradzi sobie z nimi.
Weszłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko. Jest ono tak wąskie, że dopiero teraz zastanawiałam się nad tym, jak ostatniej nocy się na nim zmieściliśmy.
Usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości, gdzieś z okolic kuchni. Wstałam i udałam się tam od razu zauważając komórkę leżącą na kuchennym stole. Podniosłam ją i odczytałam SMS-a.
Jestem u ciebie, nie jest dobrze. Przyjedź jeśli możesz. 
To oczywiste kto był nadawcą tej wiadomości. Wybiegłam na korytarz i podbiegłam do Zayna.
- Mógłbyś podwieźć mnie do mojego domu?

- Podjadę do monopolowego po coś mocniejszego, bo trzeba opić sama wiesz co - powiedział z uśmiechem Zayn zatrzymując się przed moim domem.
W odpowiedzi dostał tylko szybkiego buziaka w policzek. Wypadłam jak najszybciej z samochodu i pobiegłam w stronę drzwi. Z niewiadomo jakiego powodu dłonie trzęsły mi się niemiłosiernie i nie potrafiłam wsadzić klucza w zamek. Gdy w końcu to zrobiłam weszłam do środka, gdzie panowały egipskie ciemności. Dłonią próbowałam wymacać na ścianie pstryczek, ale nie umiałam go znaleźć. Na nic zdała się moja znajomość domu, bo rozkojarzenie zdziałało swoje.
- Halo? - powiedziałam gdzieś w stronę salonu. - Jesteś tu? - spytałam zdenerwowana. Miałam wrażenie, że nie wydarzy się nic dobrego.
Uchyliłam drzwi dużego pokoju i poczłapałam do środka trzymając się ściany. Lampka w rogu pokoju zapaliła się oślepiając mnie. Po chwili ujrzałam tak bardzo znaną mi twarz.

***

Bujałem się w rytm muzyki. Tandetne techno, alkohol i zapach tytoniu otumaniał mnie jak nic innego. Znajdowałem się na samym środku zatłoczonego parkietu z piwem w ręce i rozluźniony tańczyłem. Nie zwracałem uwagi na gapiących się, czy robiących zdjęcia ludzi. Miałem w dupie ich komentarze i wybujałe historyjki na nasz temat.
- Chyba trochę przesadziłeś - usłyszałem jakiś głos.
Podniosłem wzrok i spojrzałem na niską blondynkę, która wlepiała we mnie swoje małe szare oczka.
- Do mnie mówisz? - spytałem wskazując na siebie palcem. - Czuję się wyśmienicie - dodałem, gdy kiwnęła twierdząco głową.
- Nie wydaje mi się. I myślę, że jutrzejszy kac da ci do myślenia. Nie mówiąc już o wszystkich brukowcach.
- Znamy się w ogóle? - Odparłem wścibskim głosem.
- Opowiem ci wszystko, gdy tylko się stąd wydostaniemy - powiedziała dziewczyna.
Z braku większych planów na zakończenie tej nocy, udałem się za nią bez słowa. Znaleźliśmy się na zewnątrz, a blondi wskazała na najbliższą ławkę. Podszedłem tam chwiejnym krokiem, a ona tuż za mną. Usiedliśmy.

***
- Po co napisałaś, jak nic ci nie jest? - spytałam stojącą w rogu Cassie.
- Zbliżyłaś się do Zayna, huh? - odpowiedziała pytaniem na pytanie. - Obserwowałam was dzisiaj. Nieźle razem wyglądacie.
- Odbiło ci?
Przerażona powagą Cassie nie mogłam nic innego z siebie wydusić.
- Czuję się wyśmienicie. W porównaniu do ciebie, za kilka minut będę tryskała zdrowiem.
Na jej twarz wstąpił złośliwy uśmieszek, a zza pleców wyjęła nóż sprężynowy.
- Co to wszystko ma znaczyć?! Dlaczego mi to robisz?! Przecież się przyjaźnimy.
- Już długo nie ma naszej przyjaźni. Skończyła się, gdy zabrałaś mi Robbie'go. A teraz ja zakończę naszą 'znajomość' odbierając ci życie.
- Cassie nie waż się tego robić - mówiłam wycofując się z pokoju. - Będziesz mnie miała na sumieniu, nie będziesz mogła o tym zapomnieć. Nie warto! - krzyknęłam i wybiegłam z domu.
Dziwacznie, ale w miarę szybko przeskoczyłam niską furtkę i zaczęłam bieg wzdłuż pustej już ulicy. Nogi odmawiały mi posłuszeństwa, a w głowie szumiało. Daleko w tyle było słychać jakieś krzyki, lecz nie potrafiłam ich rozróżnić. Brzmiały jednakowo.
Skręciłam za jakimś blokiem i wciąż biegiem starałam ukryć się za jakimś drzewem. Jednak żadne nie było zbyt bezpieczne.
Nie próbowałam odwracać się do tyłu, by obliczyć dzielącą mnie i Cassie odległość. Wiem, że strach sparaliżowałby mnie doszczętnie. A to było najmniej pożądane w tym momencie.
Pokonałam kolejny zakręt i wskoczyłam w pierwsze krzaki jakie zauważyłam. Przyklęknęłam i spoglądałam w stronę, z której przybiegłam.
Nagle za swoimi plecami usłyszałam sapanie. Nie mogę się obrócić. Co jeśli to Cassie i chce mnie zabić? - mówił głos w mojej głowie. Ale jeśli nie będziesz się broniła, to możesz nie przeżyć tej nocy - mówił kolejny.
Powoli wyprostowałam plecy i podniosłam się z klęczków. Obróciłam się na piętach i nie podnosząc wzroku patrzyłam na ubłocone, znajome mi zresztą, buty. Odważyłam się spojrzeć wyżej, najpierw na pobrudzone trawą spodnie, a potem na rozszarpaną koszulkę. Zakrwawione dłonie złapały mnie za ramiona i potrząsały jak lalkę. Nieznajomy mówił coś, ale strach nie pozwalał mi go zrozumieć.
Śliczne brązowe oczy zaszkliły się.
- Fay! - krzyczał chłopak o kruczoczarnych włosach. - Odpowiedz mi!
- Zayn? - zapytałam niepewnie. Byłam przygotowana na Cassie. - Myślałam, że to ktoś inny - wyszeptałam i z płaczem wtuliłam się w tors Malika. Odpowiedział mi tylko jego cichy jęk. Podniosłam wzrok, ale nie zdążyłam spojrzeć mu w oczy bo rozproszyła mnie wilgotna i lepka od czegoś moja ręka. On był ranny.
- Zayn? - spytałam cichutko. - Tylko nie mów, że ONA ci to zrobiła - mówiłam przez łzy. - Musimy coś zrobić...
- Cii - uciszył mnie. - Ty musisz wrócić do nas, tu nie jest bezpiecznie.
- Ale Zayn! Ona cię dźgnęła, musimy jechać na pogotowie.
- Jedyne gdzie musimy jechać to nasz dom. Chodź - dodał jeszcze i złapał moją brudną od krwi rękę i ruszyliśmy.


_____
Dłuższy niż zwykle ;)

10 komentarzy:

  1. O MÓJ BOŻE. CO ZA PSYCHOPATKA! DŹGNĘŁA GO??!
    Przestraszyłaś mnie. Nawet bardzo. Mam nadzieję, że mimo wszystko z Zaynem będzie okay... Kochany bohater, obronił Fay <3 W tym rozdziale szczególnie spodobał mi się jeden tekst: '
    - No co? Musimy ustalić jakieś formy pożegnania, więc jedną chciałem przećwiczyć', jest uroczy! :D I fajnie, że notka dłuższa niż zwykle ;)
    Liczę, że olejny pojawi się szybciej, ale wiem, jak to z weną i pisaniem jest... Więc poczekam, ile będzie trzeba :)
    Pozdrawiam! <3
    [save-your-heart-tonight.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  2. No świetny jest <3
    szkoda że krótki
    ale tak mnie wciągnęło
    dodaj szybko nowy

    OdpowiedzUsuń
  3. Cassie to jakaś psychopatka!
    Oby Zayn'owi nic nie było ;)
    A ogólnie rozdział jest świetny ;p

    OdpowiedzUsuń
  4. Super jest. Mam nadzieje ze szybko dodasz następny, bo wchodzę kilka razy dziennie i sprawdzam czy nie dodałaś nowego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wystarczy, ze zostawisz swojego twittera bądź gadu-gadu a będę cię informowała, gdy dodam coś nowego :)

      Usuń
  5. Wrócę tutaj jutro, z długggggiiiiim komentarzem *.*
    Love <33

    OdpowiedzUsuń
  6. ach, jestem z Ciebie dumna, meeeen! <3 podołałaś mojemu wyzwaniu :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham Cię!!
    Ok, może mnie poniosło ale uwielbiam jak piszesz... :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Raaanyy ta Cassie to jakaś wariatka xD Żeby Zaynowi nic nie było to bedzie cuudownie! *__*

    OdpowiedzUsuń
  9. Uwaga: Przepraszam za brak spójności w tekście, ale jestem pozbawiona zdolności pisania kreatywnych i konstruktywnych komentarzy.

    Zacznę od tego, że emocje zawarte w tym rozdziale są ponad moje siły. Czy ja dobrze przeczytałam ostatnie zdania tego rozdziału? Zayn naprawdę jest ranny? Cassie go dźgnęła? Nożem? Nie potrafię tego pojąć... Czy ona aż tak bardzo zeschizowała, by zrobić coś takiego międzynarodowej gwieździe? A co jeśli Malik wykrwawi się na śmierć, a Fay nie będzie mu mogła pomóc z powodu braku insuliny we krwi?
    Po prostu NIE! Wymyślam już jakieś chore, mroczne sceny.
    A to wszystko z powodu jednej akcji. Zamiast cieszyć się ich szczęściem, pocałunkiem na początku, powrotem do domu i zobaczeniem dziwnie zachowujących się Danielle i Liama, to ja myślę tylko o tej krwi. Może oni rzeczywiście coś pili? Kto ich tam wie...
    Z racji tego, że właśnie błaźnie się przed tobą, pisząc ten komentarz, kończę, przy okazji obiecując, że przy dwudziestce postaram się o coś bardziej spójnego i kreatywnego. Jestem ci to winna! <3
    Love xx

    OdpowiedzUsuń